Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zdrowie/Uroda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zdrowie/Uroda. Pokaż wszystkie posty
Moje oczy - kosmetyki których używam codziennie

Moje oczy - kosmetyki których używam codziennie


Mój makijaż musi być przede wszystkim trwały. Najczęściej maluje się rano, później cały dzień jestem aktywna i nie mam czasu, ani ochoty, na poprawianie co chwilę makijażu. Bardzo rzadko zdarza się, że lubię eksperymentować i nakładać wiele cieni, bawić się w blendowanie itd. Więc na co dzień maluje się tylko tymi kosmetykami. Makijaż oczu zajmuje mi, mniej niż minutę, a na brwi poświęcam 10 min raz na 4 dni czyli regulacja i henna. 

Oczy:
Ostatnio zakochałam się bezgranicznie w cieniu w błyszczyku z YR. Jest genialny, ma delikatny różowy odcień, trzyma się cały dzień, nie rozmazuje się, nawet u mnie, gdy zaczynam kichać bez przerwy. Uwielbiam go! Ostatnio cały czas gości na moich oczach.
Używam jeszcze tuszu do rzęs YR Sexy Pulp, tusz jak tusz, dla mnie ważne, że nie podrażnia. Oraz kredki na linie wodną również Yves Rocher. Zwykła, najprostrza, najlepsza.

Brwi:
Jestem zbyt leniwa by codziennie malować brwi. A poza tym lubię wyglądać dobrze od razu gdy wstaje. Niestety natura nie obdarzyła mnie pięknymi gęstymi brwiami, więc ratuje się henną. W moim przypadku to henna delia cosmetics ciemny brąz. Przyznam się również do tego, że mam problem z nadaniem moim brwią odpowiedniego kształtu. Więc co jakiś czas chodzę do kosmetyczki na hennę razem z regulacją, a później dla podtrzymania efektu sama hennuje i reguluje sobie brwi. Gdy kształt przestaje już być taki idealny jak na początku, odwiedzam kosmetyczkę ponownie. Wreszcie trafiłam na taką po wyjściu od której jestem zawsze zadowolona. MO, polecam! Dla mnie również ogromnym plusem jest możliwość rezerwacji wizyty za pomocą aplikacji/strony internetowej moment.pl. Bo to ja patrze kiedy kosmetyczka ma wolne i dopasowuje to sobie pod swoje plany.


A Ty? Lubisz na codzień poświęcać dużo czasu na makijaż czy jesteś teamleń ;)
Wyrywanie ósemki - ekstrakcja. Moje wrażenia tuż po

Wyrywanie ósemki - ekstrakcja. Moje wrażenia tuż po


Wczoraj o 11 przeżyłam chwilę grozy. A tak naprawdę chwilę grozy przeżywałam dużo wcześniej, zawsze gdy tylko wiedziałam co mnie niedługo czeka. Naczytałam się miliona pięciuset strasznych historii. Więc jak tylko usiadłam na fotelu myślałam, że umrę. A jak było później? Co się działo i czy chirurg szczękowy to na prawdę taki koszmar? 
O tym zaraz, ale zacznijmy od początku.


Dlaczego usuwałam ósemkę?

Od ponad miesiąca miałam problem z dziąsłem znajdującym się przy górnej lewej ósemce. Na szybko szukałam dentysty który mnie przyjmie bo dziąsło zaczęło bardzo boleć, nie tak jak zwykle gdy owo ósemka po prostu rosła. Okazało się, że mam stan zapalny. Dostałam antybiotyk, leki i zalecenie, że jeśli nie przejdzie to do chirurga szczękowego. Dobra modliłam się, żeby przeszło bo chirurg szczękowy, brzmiało źle. Udało się. Przeszło! Ale po jakimś czasie problem powrócić. Stosowałam Dentosept, płukałam buzie szałwią i jakoś było. Czekałam na wizytę u dentystki. Do tego czasu ból przeszedł, początki kolejnego stanu zapalnego również. Ale doprowadziło do tego, że sam zapach szałwii powoduje u mnie obrzydzenie. 13.01 dostałam się do dentystki, potwierdziła, że trzeba wyrwać, bo stan zapalny będzie ciągle powracał i nie do końca jest miejsce na pełne wyrośnięcie tej ósemki, bo mam za małą buzie. Padła decyzja, trzeba usunąć. Miałam zrobić prześwietlenie (postanowiłam się z Wami podzielić tym intymnym zdjęciem na górze) i wrócić do niej. Okazało się, że jest zbyt blisko (bądź w) zatoki i ona nie podejmuje się wyrwania jej ;o. Dostałam namiary na poradnie chirurgiczną do której miałam się umówić. 

Od umówienia wizyty do wizyty.

Przyznaje się bez bicia, szukałam w internecie opinie na temat poradni, oraz jak wygląda cały zabieg ekstrakcji (wyrywania) zęba. Nigdy nie miałam, z zębami żadnego problemu, ba nie mam ani jednej dziury w zębie, a co dopiero mowa o wyrywaniu, nie mam żadnego doświadczenia w tej kwestii a zawsze lubię wszystko wiedzieć. Opinie o poradni były bardzo podzielone, jedyne co z nich wywnioskowałam, to leczyć zębów tam nie warto, ale wyrywać to po potrafią świetnie. Niestety o samym zabiegu nie było tak kolorowo. Dodatkowo moja ósemka znajdował się blisko lub w zatoce. A o takich zabiegach to już lepiej nie czytać. Krwotoki, permanentne szycie i stwierdzenia, że takie rzeczy to tylko pod narkozą bo inaczej będzie koszmar. 

Ósemka w lub blisko zatoki.

Moja dentystka, pomimo że wyrywa górne ósemki, nie podjęła wyrwania się mojej, ponieważ po zdjęciu pantomograficznym stwierdziła, że znajduje się ona w zatoce lub bardzo blisko niej i że lepiej żeby zrobil to chirurg szczękowy. Bardzo cenie sobie lekarzy którzy potrafię skierować do innego, a nie sami mówią, że dadzą radę chociaż nie są tego pewni. Stąd wielki podziw i zadowolenie z pani Katarzyny Góry. Czy ósemka rzeczywiście znajdowała się w/przy zatoce, nie wiem. Po zabiegu byłam w takim szoku, że nawet nie byłam w stanie zapytać. 

Jak wyglądał sam zabieg?

Nie tak strasznie jak myślałam.
Dałam płytę ze zdjęcie RTG, usiadłam spanikowana na fotelu, pani zajęła się płytą i przygotowała narzędzia, a chirurg obejrzał zęba, później poszedł obejrzeć zdjęcie, zapytał tylko jakie chce znieczulenie (wybrałam wersję dodatkowo płatną, 50 zł, czyli silniejsze, nierefundowane znieczulenie, bo chciałam uniknąć bólu). Chirurg wbił mi strzykawkę w dziąsło od zewnętrznej strony 2/3 razy, później w podniebienie, co odrobinę zabolało. Ja dostałam do podpisania papiery. Po jakiś trzech może czterech minutach, chirurg zapytał czy drętwieje mi buzia, odpowiedziałam, że trochę tak. Po około minucie podszedł, założył rękawiczki, wziął narzędzie przypominające pęsetę do maszyny, włożył mi w buzię. Mam wrażenie, że przejechał mi naokoło zęba, oby odsunąć dziąsło, po czym usłyszałam delikatne pyknięcie, a ząb wylądował koło mnie, na tatce. Lekarz zapytał czy bolało. Byłam w takim szoku, że nawet się nie odezwałam. Włożył mi gazik do buzi i powiedział, żebym przygryzła. Po przygryzieniu, delikatnie wymamrotałam, że w sumie to nie bolało.  Dostałam jeszcze karteczkę z zaleceniami, podziękowałam i poszłam zapłacić do recepcji za znieczulenie. 
I było już po wszystkim.

Jak czuje się dobę po zabiegu?

Zacznę od tego jak było po samym zabiegu. Nie czułam nic. Delikatnie wyciągnęłam gazik, przez około dwie do trzech godzin miałam delikatnie zdrętwiałą buzię. Później było coraz lepiej. Jak już mogłam jeść, zjadłam duże lody na dwa razy, bo okazało się, że na raz to jednak jest za zimno ;D wzięłam zapobiegawczo tabletkę przeciwbólową. Wieczorem rozbolała mnie głowa więc wzięłam drugą tabletkę. Dziś gdy rano wstałam, okazało się, że tak na prawdę prawie wcale nie boli. Zjadłam delikatne śniadanie (postawiłam na chleb tostowy bo nie ma żadnych ostrych krawędzi które mogłyby uszkodzić dziąsło) i już ;) Tak sobie normalnie żyję. Co prawda nadal nie piję mojej ulubionej gorącej herbaty bo się trochę boję, ale myślę, że już nie długo ;) 
Czuję delikatny ból, ale normalnie mogę mówić, jeść, pić, nic nie jest opuchnięte więc myślę, że będzie dobrze ;)


Jeśli czytasz ten wpis bo masz mieć wyrywaną ósemkę, mogę powiedzieć Ci tylko jedno! Głowa do góry!



* nie mam przekrzywionych zębów, tak może się wydawać, ponieważ na zdjęciu jest górna lewa 8 i dolna prawa 8 ;) pozostałymi dwiema na szczęście natura mnie nie obdarzyła ;D

Koktajl na jesień

Koktajl na jesień


Jesień pełną parą. Deszcz, wiatr, mgła oraz coraz niższa temperatura. Jak nie dać się przeziębieniu i dodać sobie energii oraz chociaż odrobinę przypomnieć lato?
Zrobić koktajl. Przepis jest banalnie prosty a dostarczy nam wiele witamin.

Składniki:

Owoce leśne mrożone. (około pół szklanki)
Banan (1 sztuka)
Imbir (około 1 cm grubości kciuka)
Zielona herbata (1 szklanka)

Owoce leśne, banan i imbir blendujemy. W szklance zaparzamy zieloną herbatę, gdy ostygnie łączymy wszystkie składniki, przelewamy do szklanki/butelki i smakujemy ;)

Imbir: pobudza, przeciwdziała mdłością (również w chorobie lokomocyjnej), przyspiesza metabolizm, zwiększa apetyt, wzmacnia odporność.

Banan: jest źródłem energii, zawiera błonnik (ułatwia trawienie)

Owoce leśne: naturalny lek na przeziębienie, zmniejszają kruchość naczyń krwionośnych

Zielona herbata: oczyszcza organizm, pobudza i orzeźwia, hamuje wchłanianie cholesterolu.

Koktajl jest idealny nie tylko do wypicia rano po/zamiast śniadania. Ale również żeby swoją porcje witamin zabrać ze sobą do pracy/szkoły czy gdziekolwiek gdzie się wybieramy.

A jaki jest Twój ulubiony koktajl?
Protein base - warto?

Protein base - warto?



Jakiś czas temu miałam okazje pobawić się w modelkę paznokciową dzięki firmie Indigo. Było trochę zamieszania, ale w końcowym efekcie wszystko skończyło się bardzo dobrze ;) Efektem było stworzenie stylizacja za pomocą Protein Base oraz efektu syrenki black ;)


Baza proteinowa, co mówi o niej producent?


  • Baza po brzegi wypełniona proteinami, które odżywają i wzmacniają Twoją płytkę. Zaczyna chronić nasze paznokcie automatycznie po wyciągnięciu ręki z lampy. Przywraca jej zdrowy i promienny wygląd
  • Delikatna formuła jest w 100% bezpieczna dla naturalnej płytki. Baza chroni zniszczoną płytkę przed czynnikami zewnętrznymi oraz urazami mechanicznymi.
  • Chcesz, aby hybryda trzymała się na miękkich elastycznych paznokciach? Baza Protein usztywnia paznokcie i sprawia, że są one twarde i ultra wytrzymałe.
  • Wyjątkowe właściwości bazy pozwalają na przedłużenie łoża paznokcia, odbudowanie uszkodzonej płytki, delikatne nadbudowanie krzywej C oraz korektę nierówności płytki paznokcia. Dzięki swojej konsystencji aplikacja Protein Base jest niezwykle prosta.Baza jest całkowicie rozpuszczalna w Removerze.
  • Gęsta konsystencja pozwala na przedłużanie paznokci o 3mm 

Jak sprawdziła się u mnie?

Jestem pod ogromnym wrażeniem. Nigdy nie byłam dobra w czytaniu składów i innych takich (miedzy innymi dlatego na blogu nie pojawiają się typowe recenzje produktów). Ale jak coś mi służy to mogę jednoznacznie powiedzieć, że jest dobre. Moja skóra, włosy i paznokcie są na prawdę wymagające i hmy.. bardzo kapryśne. O ile nad włosami jestem w stanie zapanować, tak paznokcie dłuższe niż 2 milimetry za wolny brzeg są (a raczej były), praktycznie nie wykonalne.

Nie ukrywam, że paznokcie miałam w stanie średnim. Bałam się o trwałość, o późniejsze ściągniecie hybryd i wszystkiego innego. Ale po czasie mogę powiedzieć, że nie żałuje.

Paznokcie były z jednej strony jak stal, nic nie było w stanie ich zniszczyć, a z drugiej były plastyczne i bardzo delikatne, bo spokojnie się "przyginały", jak zwykłe paznokcie. Mam wrażenie, że właśnie dzięki temu trzymały się tak długo.

Nigdy nie oszczędzam paznokcie, wtedy również nie zrobiłam wyjątku. Przetrwały nawet przyjmowanie dostawy (co czasem przez nieuwagę wiążę się w jechaniem paznokciami po betonowej podłodze). Przyznam, że nawet mnie ciężko jest w to uwierzyć. Ale łał. Wielki szacun!

Co dalej?

Zakochałam się w tej bazie. I pomimo, że po zdjęciu paznokcie przeżyły one dramat i z powrotem się połamały (aktywny tryb życia nie zawsze wychodzi na dobre), postanowiłam zainwestować w tą bazę i podreperować stan swoich paznokci. Na razie wszystko jest na jak najlepszej drodze ;) Myślę, że już nie długo będę mogła się pochwalić efektami.

Na koniec zdjęcia z sesji z efektem syrenki black ;)

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony Indigo (klik)
Włosowe spotkanie w Łodzi

Włosowe spotkanie w Łodzi


Znasz to uczucie?
Przeglądasz sobie spokojnie insta, lecisz, lecisz, lecisz, patrzysz "Włosowe spotkanie w Łodzi". I myślisz, ale co, ale jak i czemu ja u diabła nic o tym nie wiem? Z reguły jest tak, że o takich rzeczach dowiaduje się po fakcie. No ale cóż, piszę komentarz, pytam co jak i kiedy. I okazuje się, że spotkania jeszcze nie było, a dopiero ma się odbyć. Jestem w szoku. Patrzę na datę - 27.08. patrze w grafik. Mam wolne, to chyba zrządzenie losu. Decyzja jest prosta - Muszę iść :D


Co prawda z małymi przygodami, Łódź jak zawsze cała rozkopana trochę pokrzyżowała nam plany, ale wszystko się udało. Agnieszka - organizatorka, właścicielka bloga i najpiękniejszych rudych włosów jakie widziałam, dała radę i dotarła do Nas, mimo wielu przeciwności losu ;)
Było multum śmiechu, dobrych rad, dyskusji o włosach i życiu. Przecież kobiety nie mogę się skupić na jednym temacie, prawda? A poza tym włosy to część naszego życia więc jak mogłybyśmy o nim nie rozmawiać?
Pojawiło się wiele ciekawych przepisów na domową pielęgnację, jak na przykład maseczka z Awokado o której Kinga pisała już na swoim blogu (mam nadzieję, że uda mi się przetestować w najbliższym czasie) i sposoby na ujarzmienie włosów. Pomysły na zastosowanie i zmianę receptur znanych już przepisów i obalenie paru mitów.


Wszystko na wariackich papierach, ale Agnieszka postarała się również o prezenty dla Nas! Venita, przygotowała dla Nas w prezencie lakier, piankę (mega zachwalaną przez Agnieszkę, już nie mogę się doczekać aż ją przetestuje!) i dla farbujących włosy hennę (co prawda wiele razy farbowałam włosy z Venitą ale nigdy tym kolorem, cóż zobaczymy co z tego wyjdzie).

Niestety musiałam się zmyć dość wcześnie ze względów osobistych ale bardzo ale to bardzo miło będę wspominać czas spędzony z dziewczynami! Jesteście przemiłe! Mam nadzieję, że uda nam się powtórzyć takie spotkanie! Do Miłego.

Jeśli zastanawiasz się, czy warto iść na takie spotkanie, nie masz nad czym. Warto i to bardzo ;)
Copyright © Altruistka , Blogger