Czerwiec 2018 - kalendarz do druku

Czerwiec 2018 - kalendarz do druku

Ojej, zaraz czerwiec, czyli LATO! Wreszcie, chociaż tak na prawdę, końcówka kwietnia również była bardzo ciepła, więc przedsmak lata był. Oby całe wakacje było tak ciepło i przyjemnie, żeby nie zmarnować ani chwili, mam dla Ciebie kalendarz do druku na czerwiec ;)

Tak jak w kalendarzu na marzec i kwiecień oraz maj w czerwcowym również pojawiła się informacja o zakazie handlu w dane niedziele ;)




Jak wydrukować kalendarz?


  • Zapisany plik otwórz i wejdź we właściwości drukowania.
  • Upewnij się, że plik będzie drukowany w oryginalnym rozmiarze w orientacji poziomej (A4).
  • Ustaw wysoką jakość wydruku aby kolory były żywe, cyfry wyraźne.
  • Po wydruku odczekaj chwilę aby tusz wysechł. (Szczególnie przy pliku kolorowym)
  • Wypełniał, po swojemu, tak jak potrzebujesz.


Jeśli masz ochotę na mniejszy rozmiar kalendarza, (A5) wystarczy, że prze wydruku zaznaczysz dwa elementy na stronie (lub drukuj wiele na stronie: 2)i wybierzesz orientacje pionową. 



Prawa autorskie zastrzeżone. Nie wyrażam zgody na używanie ich w celach zarobkowych, bez mojej zgody.
Mono czy Multi tasking? - jedno czy wielozadaniowość

Mono czy Multi tasking? - jedno czy wielozadaniowość



Monotasking czy Multitasking?

Jak pracować efektywnie, wykonać wszystkie zadania jak najlepiej oraz w jak najkrótszym czasie?  Czy lepiej robić wszystko naraz czy po kolei? Co zrobić aby zrobić wszystko i mieć więcej wolnego czasu? 

Monotasking - to najprościej skupienie się na jednej czynności i wykonywanie tylko i wyłącznie jej w danym czasie.

Multitasking - czyli przeciwieństwo monotaskingu, opiera się na wykonywaniu kilku czynności jednocześnie.


Co ja wybieram?

Jestem zwolenniczką i jednej i drugiej metody pracy. Wszystko zależy od zadania które wykonuje. Czasem preferuje jedno a czasem wielozadaniowość. 

Kiedy monotasking?

Jednozadaniowość preferuje w momencie wykonywania czynności które są absorbujące, lub takich które mają dla mnie duże znaczenie. Jeśli spędzam z kimś czas zawsze wybieram monotasking i staram się nie przeglądać internetu itd. Jednozadaniowość wykorzystuje gdy:

  • spędzam czas z najbliższymi,
  • piszę ważne treści,
  • czytam/słucham coś wymagające co bardzo mnie interesuje,

Kiedy multitasking?

Wielozadaniowość lubię gdy wykonuje czynności które nie wymagają ogromnego skupienia. Dzięki temu mogę połączyć przyjemne z pożytecznym, mogę w tym samym czasie oglądać filmiki na YT i zmywać naczynia. Przecież obie czynności będą wykonane dobrze, a czas wcale się nie wydłuży. Przykłady wykorzystywania przeze mnie wielozadaniowości:
  • prasowanie,
  • zmywanie naczyń,
  • oglądanie YT,
  • oglądanie nieangażującego serialu,
  • ścieranie kurzy,
  • słuchanie muzyki,
  • kręcenie hula-hop,
  • pisanie łatwych treści,
  • jeżdżenie autobusem,

Jakie są plusy monotaskingu a jakie multitaskingu?

Każda z tych technik pracy, o ile możemy to nazwać techniką pracy, ma swoje plusy jak i minusy. W moim osobistym odczuciu, jeśli patrzymy na pracę i życie prywatne, sprawdzają się obydwa sposoby wykonywania zadań, ale każe z nich w innych sytuacjach. Jeśli rozmawiamy z klientem, nie na miejscu byłoby szukać czegoś np w szafkach, bo dana osoba mogłaby czuć się zlekceważona, ale jeśli z tą samą osobą rozmawiamy przez telefon i mamy na tyle podzielną uwagę, spokojnie możemy rozmawiać i szukać dokumentów które są nam potrzebne. Jeśli czekamy aż zagotuje się woda na herbatę, spokojnie możemy zdjąć naczynia z suszarki. Po co marnować ten czas? 



Wyżej wymieniłam tylko kilka przykładów w których wykorzystuje jedno i wielozadaniowość, gdybym miała wypisać wszystkie sytuacje zabrakło by mi dnia. Bardziej chodziło mi o pokazaniu mojego punktu widzenia, że nie wszystko jest czarne lub białe, a może też być szare i sprawdzać się w określonych sytuacjach.

A Ty? Preferujesz Mono czy Multi? Czy może tak jak ja, czasem wykorzystujesz jedną a czasem drugą technikę pracy?


Rok po wyprowadzce - czym właściwie jest dorosłość

Rok po wyprowadzce - czym właściwie jest dorosłość


Boże jak ten czas szybko leci.  Pamiętam jakby to było wczoraj, a minął już rok! Rok od kiedy wyprowadziłam się od rodziców i zamieszkałam w wynajmowanym mieszkaniu z moim M. Nie mogę powiedzieć że rok mieszkamy razem, ponieważ M przez prawie pół roku pracował w delegacji i pojawiał się tylko w weekendy. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że na początku było najtrudniej. Nawet w pewnych momentach zastanawiałam się czy podjęłam dobrą decyzje. Szczególnie gdy szorowałam krzesła domestosem, musiałam wymyślić gdzie schować wszystkie przywiezione rzeczy, tak żeby później móc je znaleźć, oraz przyzwyczaić się, że w nocy droga do łazienki jest zupełnie inna niż była przez 21 lat. 

Pisałam już post o swoich odczuciach po dwóch miesiącach. Czy dużo się zmieniło? I tak i nie. Z jednej strony nadal jest fajnie. Z drugiej, przez ten okres czasu wiele się wydarzyło. Trochę dopiekły mi wyjazdy M. w delegacje. Odkryłam, że nie nadaje się do mieszkania samej. Na szczęście jestem otoczona wspaniałymi ludźmi, którzy potrafili mi zagospodarować ten czas. Chociaż drugi raz bym się na to nie pisała.

Doszłam do wniosku, że dorosłość tak naprawdę zaczyna się gdy jeśli chcesz zjeść ciepły obiad to musisz go zrobić. Gdy niedziele są niepracujące musisz pamiętać żeby mieć chleb w domu, bo nikt inny za Ciebie tego nie zrobi. No prawie, bo możesz podzielić się tym z partnerem. Ale proszę Cię, nie okłamujmy się, wcześniej zawsze robiła to mama. I zawsze było coś w lodówce. Teraz jeśli zapomnisz to albo jesz podpłomyki z masłem, albo zasuwasz do sklepu, nie ma taryfy ulgowej.

Nie mówię, że to jest jakieś mega wyzwanie, bo tak na prawdę nie jest. Jedyne co to masz więcej na głowie i musisz o tym pamiętać. Każdy rachunek, opłata za mieszkanie. Wszystko to jest obarczone terminami, datami. Bo jak nie zapłacisz w terminie to nie będzie internetu.

A chyba najgorsze jest jak jest się chorym. Okej mój M bardzo o mnie dba, zrobi herbatę, kanapki, pójdzie do apteki po leki. Pyta czy się już lepiej czuje. Ale to i tak nie to samo co przytulaski od mamy. To nigdy nie będzie to samo! (Pamiętaj, dzień Matki lada chwila!)

Z drugiej strony ta odpowiedzialność jest super, bo wiesz, że bierzesz swoje życie w swoje ręce. Wiesz, że więcej spraw zależy od ciebie. Jeśli mieszkasz z kimś kto również traktuje to poważnie, to super.

Pamiętam jak swojego czasu wszyscy mnie straszyli odpowiedzialnością, tym co będzie jak jednak nie będziemy się dogadywać mieszkając razem. Że to decyzja bez odwrotu, że będzie strasznie, że nie będę miała czasu dla siebie. I wiecie co! Wszyscy tak tylko straszyli. Istnieje coś takiego jak podział obowiązków. I wcale nie muszę nie mieć czasu dla siebie ;) Poza tym, ja byłam w tej komfortowej sytuacji, że dla mnie nie była to decyzja bez odwrotu. Jeśli tylko masz normalny kontakt z rodzicami wierzę, że dla Ciebie też nie jest to decyzja bez odwrotu. Ja do tej pory wiem, że jak coś by się działo to zawsze mam gdzie wrócić. Przecież rodzice nas kochają. Nawet jeśli już przeorganizowali nasz pokój. No bo na litość, po co ma stać pusty? Halo, to trochę tak jakby nie wierzyli, że Nam się uda być na swoim (wynajmowanym). A skoro wierzą, to wierzą. A na kanapę przyjmą zawsze!

Dorosłość, wyprowadzka, mieszkanie razem, to wcale nie jest straszne, choć jest trochę inne, ale równie fajne, tylko w trochę inny sposób.
Zwolniłam, nawet bardzo!

Zwolniłam, nawet bardzo!


Jakiś czas temu pisałam o tym aby zwolnić, a może nawet zatrzymać się. No i zwolniłam, nawet bardzo mocno. Zwolniłam ale po to aby wrócić ze zdwojoną siłą! A może i nawet strojoną? 
Na moją nieobecność na blogu złożyło się kilka spraw. Po pierwsze przygotowania do majówki, po drugie sama w sobie majówka. Czekało nas trochę pracy na działce, ale chcieliśmy też odpocząć. No i niestety dopadła mnie choroba z wysoką gorączką wiec byłam nie do życia. A trzeba było wszystko ogarnąć po wyjeździe.

Planowałam, że napisze posty wcześniej, na zapas. Ale okazało się, że coś nie wyszło. Zabrakło czasu, może odrobinę chęci. Na pewno było za mało słońca żeby mnie zmotywować. Ale trzeba wstać, otrzepać się i ruszyć do dalszej walki ;) 

"Nie ważne ile razy upadasz, ważne ile razy się podnosisz"  Rockie Balboa.


Co mam w planach na najbliższy czas?


  • etykiety do druku (również dla Was),
  • uporządkowanie nowej szafki,
  • regularne blogowanie,
  • uporządkowanie grupy na facebooku,
  • wprowadzić więcej warzyw i owoców w diecie,
  • wrócić do regularnego szczotkowania ciała na sucho (może nawet napisać o tym wpis?),
  • trzymać się swoich zdrowotnych postanowień! (ale ich szczegóły zachowam dla siebie),
  • mniej się denerwować, szczególnie tymi błahymi sprawami,
  • nadal regularnie planować posiłki
  • pomyśleć jak odmienić mieszkanie na lato, (jakieś podpowiedzi?),
  • kupić adidasy, a nienawidzę chodzenia po sklepach ;(,
  • kupić spódnicę maxi (cieniutką, pomożecie gdzie mogę znaleźć fajną?),
  • dać sobie czas na odpoczynek! Odpoczynek jest bardzo ważny i nie należy go lekceważyć,
  • ... coś jeszcze na pewno wpadnie ;)


A Ty? Jak po majówce? Wolna, czy tak jak u mnie w połowie w pracy? 
Wypoczęci? Zrelaksowani?
Maj 2018 - kalendarz do druku

Maj 2018 - kalendarz do druku

Łał! Już prawie maj, a to znaczy, że wiosna już w pełni a lato zaraz nadejdzie. Zaplanuj dobrze ten czas by nie zmarnować ani chwili ;)

Tak jak w kalendarzu na marzec i kwiecień w majowym kalendarzu również pojawiła się informacja o zakazie handlu w dane niedziele ;)





Jak wydrukować kalendarz?


  • Zapisany plik otwórz i wejdź we właściwości drukowania.
  • Upewnij się, że plik będzie drukowany w oryginalnym rozmiarze w orientacji poziomej (A4).
  • Ustaw wysoką jakość wydruku aby kolory były żywe, cyfry wyraźne.
  • Po wydruku odczekaj chwilę aby tusz wysechł. (Szczególnie przy pliku kolorowym)
  • Wypełniał, po swojemu, tak jak potrzebujesz.


Jeśli masz ochotę na mniejszy rozmiar kalendarza, (A5) wystarczy, że prze wydruku zaznaczysz dwa elementy na stronie (lub drukuj wiele na stronie: 2)i wybierzesz orientacje pionową. 



Prawa autorskie zastrzeżone. Nie wyrażam zgody na używanie ich w celach zarobkowych, bez mojej zgody.
Zawijane mini tortilki

Zawijane mini tortilki




Nagle wpadli znajomi a Ty nie masz prawie nic w lodówce? No cóż zdarza się czasem i tak i nic na to nie poradzimy. Ale mam wyjście z opresji! Wystarczy że w domu masz ser żółty, dowolną wędlinę (może być bez, mogą być nawet parówki, też wychodzi dobre!), Ketchup i tortille (albo mąkę i wodę, wraz z odrobina cierpliwości żeby tortille zrobic samemu. U nas to absolutny hit każdej imprezy, powiedziała bym nawet, że jest to swojego rodzaju must have. 


Składniki;

Ser żółty
Wędlina
Tortille
Ketchup


Przygotowanie;

Banalnie proste. Nagrzewany piekarnik (180°) i zabieramy się do roboty.
Tortille kładziemy na płasko, smarujemy ketchupem, kładziemy na to plasterki wędliny i sera żółtego (max na 3/4 od strony od której będziemy zwijać, inaczej środek się wysuwa). Zwijamy ruloniki (tak samo jak naleśniki) tniemy pod kątem i kładziemy na blaszce (najlepiej wyłożonej papierem do pieczenia) wkładamy do piekarnika i pieczemy aż się trochę przyrumienia a ser do końca się roztopi.

Można zamienić wędlinę na parówki, można włożyć kawałki kurczaka, można zrobić z samym serem. To wszystko zależy od waszych upodobań i weny twórczej w trakcie robienia tortillek. Można zamiast ketchupu dodać musztardy, jakiś ulubiony sos. Wszystko zależy od tego co lubicie i co sobie wymyślicie.

Smacznego! <3 p="">

Rossmann promocja - czemu mnie to nie kręci

FreeDelivery




Ostatnio w internecie pojawia się mnóstwo postów odnośnie promocji w Rossmannie. -55% na minimum 3 różne kosmetyki. Super. Tylko, że mam wrażenie że ludzie rzucają się na promocje w ogóle nie myśląc. Nie odbierajcie tego źle, ale mam wrażenie, że niektóre osoby jak słyszą słowo promocja to wpadają w jakiś amok. Po części ten temat poruszyłam już w poście o Black Friday.

Czemu nic nie kupię na promocji?

Bo nie potrzebuję żadnego kosmetyku do makijażu.

Czy korzystałam wcześniej z tej promocji?

Tak ;) Ale tylko raz i nie wspominam tego najlepiej. Ponad rok temu upatrzyłam sobie pomadkę od Bourjois oraz miałam ochotę przetestować odżywkę do rzęs L4L. Postanowiłam, że w takim razie poczekam na promocję (to jedna z tych nielicznych edycji, gdzie odżywki do rzęs również podlegały rabatą) i zaopatrzę się w kosmetyki które wybrałam. Przeszłam 4 sklepy zanim udało mi się znaleźć moją pomadkę i odżywkę L4L, wszędzie indziej albo brakowało tego, albo tego, albo pomadka była używana (ludzie! jak jest tester to po co odkręca produkt?????). To był pierwszy i ostatni raz. Nigdy więcej ;) Za dużo ludzi, za duży szał ciał.

4 podkłady, 5 korektorów itd.

No kurczę. Jak widzę wrzucane zdjęcia z podpisem "zdobycze z promocji" itp, zastanawiam się tylko po co i co te dziewczyny z tym robią. Ja rozumiem 10 cieni. Co prawda nie mam tyle, ale to jestem w stanie zrozumieć. Nie rozumiem tylko kosmetyków które są otwierane od razu a data ważności ucieka. Nie wierzę, że da się wykorzystać te wszystkie produkty tak szybko.

Czy nie lubię Rossmana?

Lubię i to nawet bardzo. Uwielbiam ich własne marki i często ich odwiedzam. Bardziej przeraża mnie reakcja ludzi na tą promocję. To też nie tak, że nie popieram tej promocji. Każdy może robić co chce, fajnie że takie się zdarzają bo można kupić coś o wiele taniej


Dobra przyznaję, nie jestem zakupowa, a tekstem chciałam skłonić trochę do refleksji nad tym czy potrzeba nam tak wiele rzeczy, oraz tym jak zachowujemy się w takich sytuacjach, przepychanki, nieomalże walki o pomadkę, kurde to nie jest tego warte ;)

A Ty, jaki masz stosunek do promocji?
Ginekolog - pierwsza wizyta

Ginekolog - pierwsza wizyta


Dziś byłam na USG, siedziała ze mną w kolejce dość młoda dziewczyna. Szła na takie badanie pierwszy raz i była kompletnie przerażona. Trochę nią porozmawiałam, powiedziałam co i jak i że wcale nie ma się czym przejmować bo to nie jest takie straszne. Ale w tym momencie uświadomiłam sobie również jak bardzo przerażona ja byłam przed pierwszym takim badaniem, oraz jak bardzo bałam się pierwszej wizyty u ginekologa. I stwierdziłam, że to temat tabu, mało kto o tym mówi a to pomogłoby wielu dziewczyna pokona strach przed, bo później jest już z górki. Więc dziś będzie post o tym jak wygląda pierwsza wizyta u ginekologa.

Powód wizyty.

Zacznijmy od początku. Wszystko zależy od tego z jakiego powodu zgłaszasz się do ginekologa. Czy od tak profilaktycznie czy coś się dzieje a może chcesz zacząć stosować antykoncepcję hormonalna. A może coś związanego ze sterami intymnymi Cię trapi i potrzebujesz zasięgnąć porady.

Kobieta czy mężczyzna?

Ile kobiet tyle opinii. Wiele razy słyszałam że mężczyźni są delikatniejsi. Czy są na prawdę nie wiem, ponieważ nigdy u mężczyzny ginekologa nie byłam. Moze kiedyś pójdę ale czuję że to jeszcze nie ten moment, bo swobodniej czuje się przy kobiecie. Znam kobiety dla których to bez różnicy bo to przecież lekarz. Ok. Super, dla mnie to mniejsze kolejki do kobiet które są ginekologami 😊 trafiłam na dwie takie które są bardzo delikatne więc w kwestii delikatności nie mogę narzekać.

Jak się ubrać?

Wszystko zależy od miejsca do którego się udajesz. Czasem w "rozbieralnicha" są nawet jednorazowe spódniczki które można założyć żeby z pokoiku dojść na fotel. Jednak nie jest to praktyka zawsze spotykana. U mnie wygrywają spodnie i dłuższą bluzka/tunika która zakrywa pupę. Bardziej komfortowo czuje się również jeśli mam na sobie wcześniej bieliznę która nie zostawia żadnych nawet najmniejszych odcisków na ciele. Od co, taki komfort psychiczny sama nie wiem dlaczego.

Ogolona czy nie?

To bardzo ale to bardzo kontrowersyjny temat. Kiedyś słyszałam że w jednej z poradni na drzwiach gabinetu wywieszona jest informacja że nieogolone kobiety nie będą przyjmowane na wizyty. Z drugiej strony część ginekologów jest przeciwna goleniu się ze względów zdrowotnych. Ja zachowałbym w tym stanowczo umiar i zrobiła tak żebyśmy to my się dobrze czuły. Lekarza zawsze można zmienić. Jeśli się golisz i tak czujesz się lepiej, pójdź na wizytę ogolona, będziesz czuła się bardziej komfortowo. Jeśli się nie golisz nie rób tego na siłę, po co? Pamiętaj lekarza zawsze można zmienić 😊

Jak wygląda pierwsza wizyta?

Czyli co po czym, kiedy się rozbierać, jak to zrobić i że to wcale nie takie straszne. A może wcale nie trzeba się rozbierac?

Po pierwsze - rozmowa.

Wizyta u ginekologa wcale nie zaczyna się od badania. Siadasz sobie na spokojnie, na normalnym krześle najczęściej przy biurku lekarza i rozmawiasz z nim. Możesz wtedy na spokojnie powiedzieć o swoich obawach, powiedzieć również co Cię do niego sprowadza, zadac nurtujące pytania. Lekarz często przeprowadza wtedy z Tobą wywiad. Zadając Ci proste pytania. Nie krępuj się nimi, zadaje je minimum 10 pacjentką dziennie. Jeśli to Twoja pierwsza wizyta i boisz się do tego stopnia badania, że wiesz że nie jest to ten moment w którym jesteś w stanie przełamać ten strach, a przyszłaś tylko profilaktycznie i nic się nie dzieje. Powiedz o tym lekarzowi, przecież nikt Cię nie zmusi do badania.

Przygotowanie do badania.

Lekarz skieruje Cię albo do pokoiku, albo za parawan (podobno, znam tylko z opowieści u mnie zawsze był osobny pokój). Najczęściej jest tam miejsce gdzie spokojnie można wszystko powiesić, skorzystać z toalety oraz się podmyć, żeby czuć się jak najbardziej komfortowo. Pamiętaj że jeśli lekarz ma wykonywać cytologię to lepiej nie używać żadnego żelu do mycia miejsc intymnych tuż przed badaniem! Wtedy lepsza będzie sama woda. (Tak powiedziała mi moją pani doktor). Jak już zdejmiesz spodnie i się odświeżysz, pora wyjśc z pokoju i wrócić do lekarza. I siadamy na fotel. Nie stresuj się jeśli lekarz będzie Ci mówił że trochę w dół, trochę bardziej w górę. Byłam już tyle razy u ginekologa a zawsze i tak nie usiądę idealnie. A jest to ważne żebyś nie odczuwała dyskomfortu/bólu w trakcie badania oraz by lekarz mógł wszystko zobaczyć. Najczęściej lekarz pomaga usiąść na fotelu, przesuwa "podnóżki"? Nie mam pojęcia jak to się nazywa. Chodzi o tą część fotela na której opieramy nogi 😊 jeśli mamy dłuższą bluzke, albo spódniczek jednorazową.

Badania.

Jak już siedzisz wygodnie, albo średnio wygodnie na fotelu ginekologicznym rozpoczyna się badania. Lekarz wkłada wziernik ginekologiczny aby wewnętrzna część narządów płciowych była lepiej widoczna i aby mógł sprawdzić czy nic tam się nie dzieje. Później dotykowo przeprowadza dalszą część badania. Dotykając również baz brzuch od zewnątrz. Bach i już po badaniu. Trwa może 2 minuty. Składami nogi, schodzimy z fotela. Błagam tylko ostrożnie, bo to nie takie łatwe, ja kiedyś prawie spadłam 😊.

Po badaniu.

Od razu po badaniu idziemy się ubrać. Ja wtedy też się odświeżam, ponieważ wszędzie czuje zapach rękawiczek które lekarz miał na sobie, a tego zapachu nie lubie. I już ubrane wchodzimy do gabinetu na dalszą część rozmowy.

Rozmowa - część druga

Często jest tak że lekarz już w trakcie badania mówi czy wszystko jest w porządku itd. ale część lekarzy mówi dopiero wtedy gdy już wracamy do nich ubrane. W razie potrzeby to moment na zlecenie badań. Na wszystkie Twoje pytanie które się pojawiły. Jeśli lekarz sam nie powie warto również zapytać kiedy mamy zgłosić się na kolejną wizytę.

Od co. Czy to straszne? Absolutnie nie. Może nie jest to najprzyjemniejsza rzecz na świecie, ale straszna tym bardziej nie jest. Wcale nie ma się czego bać i zawsze można zapytać lekarza co teraz będzie robił.

Kilka cennych uwag:

- nie zakładaj sukienki. Ginekolodzy czasem chcą zbadać również nasze piersi, a są takie sukienki które trzeba zdjąć a nie da się ich opuścić, więc sytuacja jest mało komfortowa.
- ‎jesli coś cię niepokoi mów smialo nawet jeśli wydaje Ci się że to blachosta. Lekarz jest od tego żeby Ci wytłumaczyć.
- ‎nie spinaj mięśni podczas badania, może ono być wtedy niekomfortowe albo bolesne.
- ‎jesli coś Cie zaboli powiedz lekarzowi. Albo jesteś bardziej wrażliwa i lekarz będzie bardziej uważał, albo jest tam coś co trzeba zbadać dokładniej.
- ‎pamietaj, to tylko lekarz j takie widoki ma codziennie.
- ‎wiem że są różni lekarza, jeśli trafisz na złego, zmień go i znajdź takiego który Ci odpowiada.
Zwolnij a może nawet się zatrzymaj

Zwolnij a może nawet się zatrzymaj


Powiesz wariatka. Do czego mnie nakłania. Przecież życie jest takie krótkie, tak szybko ucieka. Jak mam zatem stanąć w miejscu i nie pędzić na przód? Wszyscy pędzą. Jeśli ja przestanę do niczego nie dojdę. Nic w życiu nie osiągnę. Będę ostatni z ostatnich bo stoję w miejscu zamiast iść na przód.

A ja nadal twierdzę, że warto czasem się zatrzymać, dać sobie czas na przemyślenie, na regenerację.

Gdy cały czas biegniemy do przodu, bez momentu wytchnienia robimy sobie tak na prawdę ogromną krzywdę z której może w tym miejscu nie zdajemy sobie w 100% sprawy. Ale za pewien czas gdy już nie będziemy mogli wrócić do tych chwil to co straciliśmy przepadnie na zawsze. 

W dzisiejszym świecie towarzyszy nam ciągły pośpiech, ciągłe dążenie do celu. W wielu branżach liczą się tylko cyferki, wyniki, nie liczą się ludzie ich uczucia i to ile pracy włożyli by osiągnąć to co osiągnęli bo to nie ważne skoro nie było 100% celu. Co z tego, że więcej nie dało się zrobić. Nie ma 100% jest źle a ile pracy to kosztowało Nie istotne. Ma być 100% celu nie 99%. 

Panuje moda na wielozadaniowość. A tak na prawdę nie wszystkie zadania mogą być wykonywane w ten sposób bo żadne nie będzie wykonane dobrze. Okej przyznaje, nie jestem w 100% przeciwna tej metodzie i czasem sama ją stosuje ale staram się to kontrolować i nie stosować jeśli któreś z zadań może przez to nie być wykonane tak jak powinno. Nie da się przecież grać z dzieckiem w grę i pisać artykułu do pracy w tym samym czasie. Bo ani artykuł nie będzie dobry ani dziecko nie będzie zadowolone z zabawy. 

Wielozadaniwość którą praktykuje:
robienie makijażu i oglądanie filmików na yt,
zmywanie naczyń i oglądanie serialu,
kręcenie hula-hopem i oglądanie filmu. 
i tym podobne. 

Jesteśmy chwilę po świętach i czy jesteś osobą wierzącą czy nie, najprawdopodobniej był to czas który mogłeś spędzić z rodziną, ba może nawet i w ten sposób go spędziłeś. Ale powiedz mi w jaki sposób? Bo niestety gdy po  świętach weszłam na media społecznościowe to doszłam do przykrych wniosków, że niestety ale większość osób owe święta spędziła owszem w gronie rodzinnym, ale z nosem w telefonie. A teraz pomyśl, czy byś nie żałował swojego zachowania jeśli kolejne święta spędzałbyś w mniejszym gronie. Czasem warto się zatrzymać i czerpać jak najwięcej z tego w jakiej sytuacji się teraz znajdujemy. Korzystać z możliwości rozmowy. 

Jest wiosna (no prawie). A teraz pomyśl czy pamiętasz jeszcze jak wygląda pobliski park? Czy pamiętasz jaki zapach panuje w lesie? Obawiam się, że nie. Ale doskonale wiesz jaki cel obrotowy masz na dany miesiąc i wyliczasz ile Ci zostało do końca. 

Super, że chcesz piąć się po szczeblach kariery. Popieram to w 100% ale pomyśl w jaki sposób to robisz. Czy znajdujesz w tym wszystkim czas, żeby widzieć jak rośnie Twoje dziecko? Czy zauważysz jak zacznie stawiać pierwsze kroki? Czy w tym czasie będziesz podpisywać kontrakt? Nie zrozum mnie źle. Kariera jest super. Ale kontrakt możesz podpisać wcześniej czy później. A żeby zobaczyć jak Twoje dziecko się rozwija czasu nie cofniesz. 

Czy byłeś już w tym roku odwiedzić swoich bliskich? Czy znalazłeś chwilę czasu, żeby pochwalić własnoręcznie wykonaną przez babcie nową serwetkę?

Czy zjadłeś dziś śniadanie? Czy wypijasz już 5 kawę? Może teraz myślisz, że jesteś zdrowy, ale uważasz, że przy takim stylu życia (kawa, stres, wieczne bieganie, mało snu) długo pociągniesz w pełnym zdrowiu?


Zwolnij trochę w tym codziennym pędzie. A jeśli masz taką możliwość to nawet się zatrzymaj. 
Ala tarta z masą z białej czekolady

Ala tarta z masą z białej czekolady



Masz ochotę na coś słodkiego, własnoręcznie zrobionego ale nie masz pomysłu co to może być? Dowiedziałaś/łeś się w ostatniej chwili, że znajomi wpadają? Nie masz czasu na pieczenie ciasta a chcesz zaskoczyć bliskich albo sprawić sobie przyjemność?

Wystarczy, że masz 15 minut, jakąkolwiek formę, lodówkę i kilka potrzebnych składników:


Składniki:


  • Ciasto:
    • Herbatniki 200 gram
    • 100 gram masła.
    • 0,5 łyżeczki soli
  • Masa:
    • 200 gram białej czekolady
    • 200 gram serka mascarpone
    • 3 łyżki soku z cytryny
  • Owoce i słodycze



Przygotowanie:

Herbatniki rozdrabniamy (albo w blenderze, albo wsypujemy w woreczek i tłuczemy na drobno). Masło rozpuszczamy i dodajemy do herbatników. Dodajemy sól. Wszystko mieszamy i wykładamy dowolną blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Najlepiej wyglądałoby gdyby była to forma do tarty, ja taką nie dysponuje więc skończyło się na zwykłej tortownicy ;)

W kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę, dodajemy serek mascarpone, sok z cytryny i dokładnie mieszamy. 

Gorącą masę wykładamy na spód z herbatników. Studzimy. Dekorujemy owocami i słodyczami. Wkładamy do lodówki. Najlepiej jeśli poleży ponad 2 godziny, ale i po 30 minutach nadaje się do jedzenia ;)


U mnie pojawiło się kiwi, chociaż mam wrażenie, że z truskawkami/malinami byłoby najlepsze, ale niestety jest zima i świeże owoce są mało dostępne. ;(
Są kawałeczki ptasiego mleczka i kinder bueno.


Uwaga: Masa jest na tyle słodka, że warto dodać coś kwaśnego ;)


Smacznego!

Jeśli zdecydujesz się przygotować tartę będzie mi bardzo miło jeśli mnie oznaczysz i użyjesz #altruistkapoleca
Kwiecień 2018 - kalendarz do druku

Kwiecień 2018 - kalendarz do druku

Zauważyłam, że z miesiąca na miesiąc kalendarz do druku cieszy się wśród Was coraz większą popularnością ;) Co niezmiernie mnie cieszy! Za co bardzo Wam dziękuje! Dzięki temu mam zapał do tworzenia kalendarza na kolejny miesiąc.

Tak jak w kalendarzu na marzec w kwietniowym kalendarzu również pojawiła się informacja o zakazie handlu w dane niedziele ;)






Jak wydrukować kalendarz?


  • Zapisany plik otwórz i wejdź we właściwości drukowania.
  • Upewnij się, że plik będzie drukowany w oryginalnym rozmiarze w orientacji poziomej (A4).
  • Ustaw wysoką jakość wydruku aby kolory były żywe, cyfry wyraźne.
  • Po wydruku odczekaj chwilę aby tusz wysechł. (Szczególnie przy pliku kolorowym)
  • Wypełniał, po swojemu, tak jak potrzebujesz.


Jeśli masz ochotę na mniejszy rozmiar kalendarza, (A5) wystarczy, że prze wydruku zaznaczysz dwa elementy na stronie (lub drukuj wiele na stronie: 2)i wybierzesz orientacje pionową. 



Prawa autorskie zastrzeżone. Nie wyrażam zgody na używanie ich w celach zarobkowych, bez mojej zgody.
Moje oczy - kosmetyki których używam codziennie

Moje oczy - kosmetyki których używam codziennie


Mój makijaż musi być przede wszystkim trwały. Najczęściej maluje się rano, później cały dzień jestem aktywna i nie mam czasu, ani ochoty, na poprawianie co chwilę makijażu. Bardzo rzadko zdarza się, że lubię eksperymentować i nakładać wiele cieni, bawić się w blendowanie itd. Więc na co dzień maluje się tylko tymi kosmetykami. Makijaż oczu zajmuje mi, mniej niż minutę, a na brwi poświęcam 10 min raz na 4 dni czyli regulacja i henna. 

Oczy:
Ostatnio zakochałam się bezgranicznie w cieniu w błyszczyku z YR. Jest genialny, ma delikatny różowy odcień, trzyma się cały dzień, nie rozmazuje się, nawet u mnie, gdy zaczynam kichać bez przerwy. Uwielbiam go! Ostatnio cały czas gości na moich oczach.
Używam jeszcze tuszu do rzęs YR Sexy Pulp, tusz jak tusz, dla mnie ważne, że nie podrażnia. Oraz kredki na linie wodną również Yves Rocher. Zwykła, najprostrza, najlepsza.

Brwi:
Jestem zbyt leniwa by codziennie malować brwi. A poza tym lubię wyglądać dobrze od razu gdy wstaje. Niestety natura nie obdarzyła mnie pięknymi gęstymi brwiami, więc ratuje się henną. W moim przypadku to henna delia cosmetics ciemny brąz. Przyznam się również do tego, że mam problem z nadaniem moim brwią odpowiedniego kształtu. Więc co jakiś czas chodzę do kosmetyczki na hennę razem z regulacją, a później dla podtrzymania efektu sama hennuje i reguluje sobie brwi. Gdy kształt przestaje już być taki idealny jak na początku, odwiedzam kosmetyczkę ponownie. Wreszcie trafiłam na taką po wyjściu od której jestem zawsze zadowolona. MO, polecam! Dla mnie również ogromnym plusem jest możliwość rezerwacji wizyty za pomocą aplikacji/strony internetowej moment.pl. Bo to ja patrze kiedy kosmetyczka ma wolne i dopasowuje to sobie pod swoje plany.


A Ty? Lubisz na codzień poświęcać dużo czasu na makijaż czy jesteś teamleń ;)
Pozbądź się toksycznych znajomych

Pozbądź się toksycznych znajomych



Kilka lat temu, jeszcze na starym blogu napisałam tekst o toksycznych znajomych, ich wpływie na nas oraz tym jak się ich pozbyć. Trochę się u mnie w życiu od tego czasu pozmieniało. Ja zmieniłam swoje podejście do wielu spraw i zderzyłam się z rzeczywistością. Dziś postanowiłam zrobić drugie podejście do tego tekstu. Nie ukrywam,  że jest trudne. Bo temat okazał się trudniejszym niż myślałam to kilka lat temu.

Kim są toksyczni znajomi?

Ludźmi którzy wysysają z Nas energię, przez których stajemy się bezproduktywni, nie robimy tego co byśmy chcieli w danym momencie. Toksyczni znajomi mają to do siebie, że nie działają wprost. Często są naszymi najlepszymi przyjaciółmi ale mówią takie rzeczy przez które czujemy się źle. Obgadują innych do nas. Często manipulują nami i innymi, wpędzając w poczucie winy. Siebie stawiają na piedestale, zawsze chcą być najważniejsi i nie liczą się ze zdaniem innych. Zabierają nam tak cenny w dzisiejszych czasach czas, oraz pewność siebie, krytykując, często bezpodstawnie, ale najczęściej tak by nas upokorzyć, czyli nie na osobności ale przy wszystkich.
Tyle z teorii. A jak jest w praktyce?
Bardzo podobnie. Toksyczni znajomi to ci opisani wyżej. I z tym nadal się zgadzam. Ale dla mnie toksycznymi znajomymi są również osoby, które ciągle narzekają. Ja wiem każdy może mieć gorszy dzień/okres w życiu, ale kurde nie cały czas. 


Co zrobić by poczuć się lepiej?

Odciąć się od toksycznych znajomych.
I tak było w moim poprzednim tekście. Życie jednak weryfikuje swoje i nie zawsze mamy możliwość odcięcia się od toksycznych osób. (Tak wiem, zaraz ktoś mi powie, że zawsze, ale ja powiem, że wtedy możemy stracić więcej niż tracimy przebywając z takimi osobami).

Więc co zrobić?

Odciąć się od tych ludzi od których mamy taką możliwość (bo to najłatwiejsze i najprzyjemniejsze tak na prawdę rozwiązanie). A jeśli chodzi o ludzi z którymi z różnych powodów jesteśmy zmuszeni przebywać, to pozostaje nam rozmowa z nimi. Powiedzenie, że hej, ja też tu jestem i nie mam ochoty, żebyś obgadywał tą dziewczynę, masz coś do niej, powiedz jej wprost. Przynajmniej dla mnie  obgadywanie innych jest mega, ale to mega toksycznym działaniem (jeśli nie reaguje, działa toksycznie na mnie). Czasem, jeśli nie jesteśmy bardzo zależni, można część zachowań takiej toksycznej osoby po prostu ignorować. Jeśli zaczyna jej się setny raz w danym tygodniu akcja marudzenia, po prostu zajmijmy się czymś innym. Od co. Będzie nam łatwiej. A pomimo, że jestem za tym żeby pomagać, to jeśli ktoś pyta o radę, później robi zupełnie inaczej i znów się żali a sytuacja ponawia się, to kurde. Przestań mnie zadręczać swoimi problemami, są psychologowie. 

Odcięcie się od takich ludzi będzie trudne. Ale kto powiedział, że droga na szczyt jest łatwa? Nikt. Toksyczni znajomi często będą pytać, czemu? Jest szansa, że zaczną nas wpędzać w poczucie winy, że Oni zachowują się w ten sposób przez nas, że tak na prawdę to nasza wina. NIE. Każdy zachowuje się tak jak chce. Albo tak jak powinien w danej sytuacji ale w granicach swojej etyki. To tak jak z Gombrowiczowską gębą. Każdy zachowuje się po swojemu, owszem w różnych sytuacjach inaczej, ale to on decyduje o swoim zachowaniu.

Pamiętaj, życie jest za krótkie, by spędzać je z ludźmi którzy nas krzywdzą.


A Czy Ty, już pozbyłeś się toksycznych znajomych?
Zakaz handlu w niedziele

Zakaz handlu w niedziele

O zakazie handlu w niedzielę słyszę co chwilę. Przyznam szczerzę, że już mam tego trochę dosyć. Ale z drugiej strony wiem, że wiele osób nadal nie wie kiedy może iść do sklepu a kiedy odbije się od zamkniętych drzwi. Z tego powodu postanowiłam przygotować dla Was post na ten temat, w którym pojawia się ściąga kiedy nie zrobimy zakupów oraz co myślę na temat owego zakazu.

Kiedy nie zrobimy zakupów? 

W niedziele w które obowiązuje zakaz handlu oraz w święta. Wolnymi niedzielami od zakazu handlu są pierwsza i ostatnia niedziela danego miesiąca chyba, że wypada w nią święto Kościelne/Państwowe które już wcześniej było wolne od handlu. Wyjątek stanowi Grudzień gdzie dwie przedświąteczne niedziele również będą pracujące. 


Marzec: 11, 18.
Kwiecień: 1 (Wielkanoc), 2 (Lany Poniedziałek), 8, 15, 22.
Maj: 1 (Święto Pracy), 3 (Dzień Konstytucji 3 Maja), 13, 20 (Zielone Świątki), 31 (Boże Ciało).
Czerwiec: 10, 17.
Lipiec: 8, 15, 22.
Sierpień: 12, 15 (Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny), 19.
Wrzesień: 9, 16, 23.
Październik: 14, 21.
Listopad: 1 (Wszystkich Świętych), 11 (Narodowe Święto Niepodległości), 18.
Grudzień: 9, 25 (Boże Narodzenie - dzień pierwszy), 26 (Boże Narodzenie - dzień drugi).


W moim kalendarzu do druku na Marzec i każdy kolejny miesiąc pojawiło się oznaczenie niedziel z zakazem handlu. Więc jeśli z niego skorzystasz możesz mieć pewność, że będzie Ci łatwiej odnaleźć się w zakazie handlu w niedziele ;)


Co myślę o zakazie handlu w niedziele?

Mam to głęboko gdzieś i jest mi mocno obojętne czy on jest czy nie. Jedyne co to nie zgadzam się, że dzięki/przez to mamy większą wolność. Bo nie mamy ;) To ograniczenie a nie wolność. Więc nie podoba mi się gdy toś używa takiej linii obrony tej ustawy. 
Pracuje w handlu, również w niedzielę i nie uważam tego za złe rozwiązanie, dlatego, że dzięki temu mam wolne w tygodniu, dzięki czemu nie mam problemu z załatwieniem jakichkolwiek spraw urzędowych. (Mój M, pracuje od poniedziałku do piątku, więc jeśli potrzebuje udać się do urzędu, lekarza, musi wykorzystywać dzień z urlopu). To tylko dwie niedziele więc nadal będzie kilka dni wolnych w tygodniu, dlatego na razie się tym nie przejmuje ;)
Jeśli chodzi o robienie zakupów, to po prostu trzeba się będzie przyzwyczaić i tyle. Kiedyś sklepy zawsze były zamknięte w niedziele i ludzie nie umierali z głodu ;] dlaczego teraz ma być inaczej?


A Ty? Jesteś zadowolony ze zmiany? Czy może wręcz przeciwnie?
Lunch box - sałatka z kaszy gryczanej

Lunch box - sałatka z kaszy gryczanej


Dziś mega szybki pomysł na zdrowy, szybki i pyszny pomysł na lunch box do pracy/ do szkoły/ na uczelnie.

Składniki:


  • pół torebki kaszy gryczanej,
  • kawałek białego tłustego* sera,
  • mini marchewki.


  • Sól + pieprz + bazylia do smaku.


Przygotowanie:


  • Kaszę gotujemy według przepisu na opakowaniu, czekamy aż ostygnie. (u mnie to pozostałość z obiadu).
  • Marchewkę podsmażamy na teflonowej patelni z przyprawami, czekamy aż ostygną.
  • Ser biały kroimy/łamiemy na małe kawałki
  • Wszystkie składniki przekładamy do pojemnika i zabieramy do pracy lub wkładamy do lodówki ;)

*do tej potrawy na prawdę najlepiej pasuje tłusty ser biały, chudy ani półtłusty nie ma w sobie tak dużo smaku oraz nie jest tak delikatny w strukturze ;)

Smacznego!
Copyright © Altruistka , Blogger