Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Misz Masz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Misz Masz. Pokaż wszystkie posty
A czy Ty przyjąłbyś wędrowca w te święta?

A czy Ty przyjąłbyś wędrowca w te święta?


Jeśli jesteś wierzącą pierdolencją która chodzi co niedzielę do kościoła pewnie nie. Czemu tak uważam. Przykłady są bardzo blisko nawet bliżej niż się wydaje. Czemu taki temat? Święta się zbliżają. Święta to nie tylko prezenty i jedzenie. Święta to też czas przemyśleń. No właśnie przemyśleń i teraz pomyśl czy przyjąłbyś wędrowca w te święta. 

Parę ładnych lat temu Anna Mucha przeprowadziła eksperyment w którym chciała zająć puste miejsce przy stole. Pamiętam jak bardzo byłam poruszona oglądając ten program. Ci wszyscy, tacy bardzo wierzący, zamykali jej drzwi przed nosem... Historia skończyła się happy endem. Ale w projekcie brało udział o wiele więcej osób, niestety nie mogę znaleźć tego programu. Z uwagi na to, że oglądałam go bardzo dawno temu nie pamiętam jak potoczyły się losy pozostałych osób. Ale przypuszczam, że nie wszystkie skończyły się szczęśliwie i nie wszyscy zostali przyjęcia na Wigilię.

W zeszłym roku Nosel podjął tą samą próbę. Razi jedno. Dokładnie słychać jak ludzie reagują. Dokładnie słychać, że to starsze pokolenie. "Spędzam czas z rodziną", "Jest już 10 osób, nie ma więcej miejsca". No i co, zje tak dużo, że nie wystarczy dla zaproszonych? Co za różnicę zrobi jedna osoba? Nie zmieści się? Krzesła od sąsiada nie można pożyczyć? Widocznie nie można. Ale w niedziele zawsze w pierwszym rzędzie odstrojone w najlepsze futra, żeby było widać. Bo są takie wierzące. Tylko wierzące w co?

Kiedyś bardzo bliska mi osoba, dodatkowo bardzo mocno wierząca, powiedziała, że ona by nie wpuściła, bo nie wiadomo kto to jest. Bo to obcy. Bo.... Bo tak. 

Więc po co Wigilia? Żeby się najeść i dostać prezenty? Dla mnie to bez sensu. Nie mówię, że jestem bardzo wierząca, ale kurczę... Wiara wiarą, bądźmy ludzcy.



Bądźmy ludzcy.

A teraz odpowiedz sobie szczerze, przyjąłbyś? Zastanów się, chociaż przez moment.
Aplikacje z których korzystam.

Aplikacje z których korzystam.



W dzisiejszych czasach to nic dziwnego, że nie wychodzę z domu bez telefonu. W moim przypadku ma to dość duże znaczenie i pomijam tu łatwość kontaktu z innymi i możliwość przeglądania social mediów. Bez telefonu zapomniałabym o połowie rzeczy i pewnie byłabym już mamą. Ach co ta technologia robi z człowiekiem.

Aplikacje z których korzystam:

Cover art
Kalendarz Miesiączka - tak, właśnie ta aplikacja ratuje mnie przed byciem mamą. Ma idealną funkcje przypominania o konieczności wzięcia tabletki. Wygrywa nad budzikiem tym, że dopóki nie odznaczę, że tabletkę wzięłam powiadomienie będzie się cały czas wyświetlać. A wiadomo, nie w każdym momencie tabletkę można wziąć, drzemka w budziku też dzwoni co jakiś czas. A tu jeden sygnał o danej godzinie, a później cały czas wyświetlające się powiadomienie. Wiem, że ta aplikacja ma mnóstwo innych funki, ale mnie służy do wpisywania dat okresu i pamiętania o tabletce.



Cover art
GG - tak jest jeszcze ktoś kto z tego korzysta :D haha. Jak część z Was wie mój M pracuje w delegacji. Co za tym idzie jest sporo poza domem. Na jego telefonie z Windowsem nie do końca dobrze działa mesenger, a lubimy być w kontakcie. Czemu gg, a nie SMS-y pomimo, że i tak mamy je darmowe? Szybciej widać wiadomość, można wysyłać niezliczoną ilość zdjęć :)






Cover art
Messenger Lite - działa o wiele szybciej, mniej obciąża pamięć, a niestety Facebook wprowadził takie ograniczenie, że nie da się pisać na telefonie wiadomości nie mając zainstalowanej aplikacji Messenger ;x co za dupa. Nawet przez przeglądarkę się nie da. A co do Facebooka, to pewnie część Was zdziwię, ale nie mam ich aplikacji, nie potrzebuje ;) Jeśli mam potrzebę zalogowania się na facebooka to robię to przez przeglądarkę.




Cover art


Gmail  lubię być na bieżąco z e-mailami. Od razu wiem, że już mogę zapłacić fakturę bo właśnie spadł mi na e-mail. Mogłam Wam szybko wysłać nagrody za udział w konkursie, bo na bieżąco widziałam Wasze dane i nie musiałam spisywać ich na kartkę, której znając moje szczęście zapomniałabym z domu. Ostatnio nawet tata podsyłał mi dane jakie tusze mam kupić do drukarki. Wystarcza, że pokazuje panu sprzedawcy a on dobiera takie jak potrzeba i nie ma, że źle powiedziałam, pomyliłam kolejność albo cokolwiek bo myślałam o czymś innym.


Cover artDysk Google - korzystam i na telefonie i w komputerze, a właściwie częściej w komputerze, ale czasem potrzebuje mieć podgląd na dane pliki również na telefonie. A dzięki dyskowi nie muszę się martwić że zajmuje pamięć, że trzeba znaleźć kabel, że telefon nie chce połączyć się po bluetooth-ie. Mam wszystko przy sobie. Jednocześnie bardzo z tą aplikacją wiąże się kolejna:






Cover artZdjęcia Google - czemu uwielbiam? Bo mam ustawione, że zapisuje mi każde zdjęcie które zrobię telefonem. Gdy chce dodać jakieś zdjęcie na bloga, a robię je telefonem, nie muszę szukać kabli kombinować. No i dodatkowo nie boje się, że szlag trafi telefon i szlag trafi zdjęcia. ;)







Cover artKalendarz Google - zapisuje w nim wszystkie wizyty u lekarza, nawet te które są zaplanowane za 5 miesięcy, bo wcześniej nie ma miejsca... Tak, kocham NFZ. Godziny pracy, dzięki czemu nie mam problemu gdy ktoś ze znajomych pyta "jak pracujesz xx?" Sięgam po telefon i wiem wszystko. Co lepsze, przypomina mi, że za godzinę mam być w tym i w tym miejscu. Wystarczy, że wpiszę adres w dane wydarzenie. 





Cover art

Alior Mobile - nie powiem, że jest to najlepsza aplikacja, ale jest bardzo potrzebna. Dzięki niej mogę na bieżąco sprawdzić, czy przyszedł przelew, mogę przelać pieniądze na konto oszczędnościowe. Sprawdzić czy nie ściągnęło mi pieniędzy z konta dwa razy jak płaciłam kartą.







Cover art
mobileMPK - bez tej aplikacji nigdy nie widziałabym gdzie się przesiąść, na co, na którym przystanku, tak żeby zdążyć, tak żeby być jak najszybciej w domu. Dodatkowo mam zapisane ulubione przystanki oraz grupy przystanków i wystarczy, że kliknę "Dom -> Praca" i wiem z którego przystanku, który autobus/tramwaj mam najszybciej.






Cover artGoogle Keep - bez tej aplikacji bym zginęła. Jest w niej wszystko! Dosłownie wszystko! Od listy zakupów, przez listę rzeczy do zrobienia (tą mam przypiętą w formie widżetu na ekranie głównym). Mam tutaj przepisy rzeczy które chcę zrobić do jedzenia, ale też takie z których regularnie korzystam. Są tutaj pomysły na posty na blogu, jak i zarysy niektórych, czasem nawet całe wpisy tu tworzę. Zbieram materiały do postów oraz ciekawe linki. Nie rozłączna. Są tu fragmenty ustaw, badań naukowych. Wszystko co czasem się przydaje. Łącznie z danymi do przelewu ;) Wszystko w jednym. Organizuje się dzięki tej apce.


Cover artInstagram - no tak facebooka nie mam ale bez instagrama chyba bym się nie obyła. Uwielbiam i chociaż częściej posługuje się stois niż dodaje zdjęcia korzystam z niego praktycznie codziennie ;) Z tego miejsca mogę Was zaprosić na mój profil.
Cover art









Gboard - klawiatura google. Mój kochany Acer niestety posiada bardzo lipną systemową klawiaturę. Co prawda jest dostosowana do bardzo, ale to bardzo dużej ilości języków. Ale pisanie na niej sprawia kłopot, szczególnie jak chce się dodać polskie znaki, bo trzeba wybierać między znakami innych języków. Stąd prostrza, ładniejsza i bardziej praktyczna w moim przypadku klawiatura, zawierająca nawet popularne emotki ;)











A Ty? Jakiej aplikacji używasz najczęściej?



Cele na Grudzień.

Cele na Grudzień, ale chyba najpierw powinnam się rozliczyć z planów i celi na listopad?
  • Wrócić do regularnego blogowania! (nowy post w każdy piątek, oraz wtorek).
  • Wystawić i sprzedać ubrania których już nie noszę. (no cóż, wystawiłam, ale niestety nie wszystko udało się sprzedać.)
  • Kupić ciepły i przytulny sweter.
  • Nie zapomnieć o złożonej reklamacji.
  • Przygotować min. 2 posty na grudzień, żeby mieć coś w zapasie, na ciężki czas w pracy.
  • Zrobić coś pysznego z dyni (znacie jakieś ciekawe przepisy?).
  • Wybrać się minimum raz z na spacer z aparatem. (pogoda nie dopisała, zdjęcia były tylko w domu.
  • Wstawić post konkursowy (nawet udało mi się już zrobić zdjęcia nagród).
  • Przygotować prezent.
  • Ogarnąć dokładnie zasady działania PayPala.
  • Popracować na stronach które mam zapisane.
  • Przeczytać minimum jeden rozdziała książki "Magia Sprzątania w praktyce".

Zielone - udało się
Żółte - prawie
Czerwone - ;(



Cele na Grudzień:


  • Wytrwać w regularnym blogowaniu.
  • Zrobić pasztet z soczewicy!
  • Spędzić trochę czasu z bliskimi.
  • Zrobić obrazki do włożenia do kubków termicznych.
  • Kontynuować aromaterapię.
  • Ubrać choinkę z moim M.
  • Zrobić prezenty dla znajomych (czas się kończy, pomysł jest genialny ale brakuje nam jednego elementu ;(()
  • Stworzyć świąteczną playliste.
  • Zaplanować sylwestra. Bo na razie jest, hmy, w rozsypce.
  • Przygotować dla Was tajny projekt. graficzny (od co, taki prezent na nowy rok)
  • Zrobić coś z za dużą ilością kosmetyków (tylko co, macie jakiś pomysł?)  
A jaki jest Twój NAJWAŻNIEJSZY cel na Grudzień?



Facet w delegacji

Facet w delegacji


Tak się niestety zdarzyło, że obecnie mój M. pracuje w delegacji. Najpierw miał to być krótki wyjazd, zrobił się dłuższy... Wraca co tydzień, czasem co dwa. W domu pojawia się w piątek wieczorem, a w poniedziałek rano wyjeżdża. Jak jest? Słabo. Nie jest to moje marzenie, żeby wracać do pustego domu. Na szczęście M. obiecał mi, że to tylko do Świąt a później zostaje już ze mną. Powiem Wam szczerzę, że mam nadzieję, że tak będzie. 
Nie lubię być sama. Ma to swoje plusy, bo zawsze mam porządek, pozmywane naczynia, dużo czasu na robienie tego co lubię, udało mi się nawet wrócić do Illustratora i stworzyłam dla Was Świąteczne Bileciki do prezentów ;) Ale stanowczo ma więcej minusów. Nikt nie czeka na mnie z pomidorówką w domu, nikt nie zrobi mi herbaty. 
Na szczęście mam znajomych którzy nie pozwalają mi się zanudzić samej w domu. Wpadną, pogadają, popiszą ;) Przyniosą misia żebym nie siedziała sama w domu.

Czasem zastanawiam się jak ludzie mogą mieszkać sami. Ja na dłuższą metę nie dałabym rady. Za bardzo lubię ludzi (no może nie wszystkich, ale stanowczą większość ;)) Na szczęście jeszcze tylko nie całe 4 tygodnie i ani dnia dłużej. Ten weekend mam wolny więc uda nam się spędzić trochę czasu razem. Gorzej jest kiedy pracuję i niestety większość czasu jestem poza domem. No ale cóż, chciało się dorosłości to się ma.

Chyba musiałam Wam się trochę wyżalić, może podzielicie się jakimiś fajnymi sposobami, żeby zająć wolny czas? 

A Wy? Wolicie być same czy z kimś?
Black Friday, Cyber Monday - czemu się tym nie jaram.

Black Friday, Cyber Monday - czemu się tym nie jaram.


Black Friday, Cyber Monday, Happy Days, Happy Hours i prapremiery Black Friday... Tak, a później poświąteczne wyprzedaże (oj przepraszam może powinnam napisać SALE...). Jak dla mnie jest tego stanowczo za dużo, gubię się w tym wszystkim. Myślę, że to pewnie dlatego, że nie jestem wielbicielką zakupów, no chyba, że w Ikei. Stąd mogę nie wychodzić. A jeśli chodzi o zakupy odzieżowe, hmyy, nigdy nie chodzę do sklepu, od tak bez celu, popatrzeć. Nienawidzę.


Czy te wszystkie promocje mają sens?

I tak i nie.
Jeśli mamy coś upatrzonego co chcemy kupić, mamy szanse kupić to coś w bardziej okazyjnej cenie. I przyznaje się bez bicia, że z tej opcji skorzystam. 
Ale jeśli idziemy do sklepu, nic nie potrzebując, tylko dlatego, że są przecież ogromne wyprzedaże. Jest ogromna szansa, że kupimy coś co jest nam zupełnie nie potrzebne, tylko z tego powodu, że przecież jest tanie. Niestety ale często później takich zakupów żałujemy, bo nie potrzebnie wydaliśmy pieniądze. Więc uważam, że takie rozwiązanie nie koniecznie jest dobre. I jeśli już w ten sposób
wybierzesz się do sklepu to przed zakupem pomyśl, "Ale czy na prawdę jest mi to potrzebne, czy chce to kupić tylko dlatego, że jest tanie?".

Często patrzymy, że zaoszczędzimy xx złotych jak kupimy daną bluzkę, której kupić nie planowaliśmy. A tak na prawdę nie kupując jej zaoszczędzimy więcej. A kolejna taka sama bluzka nie będzie leżała w szafie.

Co kupię?

Prezent, który już mam upatrzony ;) I nic więcej. Bo nie mam takiej potrzeby.


A Ty, jaki masz stosunek do tych wielkich wyprzedaży?


PS. Przypominam o konkursie.
Cele na Listopad

Cele na Listopad


Co prawda listopad już się rozpoczął, ale wcale nie oznacza to, że jest za późno by wypisać cele które chcę zrealizować właśnie w tym miesiącu. Listopad zaczął się bardzo melancholijnie i pewnie po części stąd pojawiło się opóźnienie z wypisaniem mniejszych i większych celi. Przechodząc do meritum.

Cele na Listopad:


  • Wrócić do regularnego blogowania! (nowy post w każdy piątek, oraz wtorek).
  • Wystawić i sprzedać ubrania których już nie noszę.
  • Kupić ciepły i przytulny sweter.
  • Nie zapomnieć o złożonej reklamacji.
  • Przygotować min. 2 posty na grudzień, żeby mieć coś w zapasie, na ciężki czas w pracy.
  • Zrobić coś pysznego z dyni (znacie jakieś ciekawe przepisy?).
  • Wybrać się minimum raz z na spacer z aparatem.
  • Wstawić post konkursowy (nawet udało mi się już zrobić zdjęcia nagród).
  • Przygotować prezent.
  • Ogarnąć dokładnie zasady działania PayPala.
  • Popracować na stronach które mam zapisane.
  • Przeczytać minimum jeden rozdziała książki "Magia Sprzątania w praktyce".


Dobra, tyle wystarczy, bo co za dużo to nie zdrowo.

Sama długo zastanawiałam się czy takie posty mają jakikolwiek sens. I stwierdziłam, że o wszem, mają i to bardzo duży. Przynajmniej dla mnie. Jestem bardziej zmotywowana, gdy wiem, że ktoś wie co miałam zrealizować, niż gdy sama gdzieś w koncie pomyślę a później zapomnę. 

A jakie są Twoje cele na Listopad?
Lubisz informować o nich innych czy wolisz zachować je w tajemnicy?
Przeprowadzka - moje odczucia po 2 miesiącach

Przeprowadzka - moje odczucia po 2 miesiącach



Na samym początku był cud miód i zachwyt, chwalenie się, że jest inaczej. Później było zejście na ziemie, i czyszczenie krzeseł domestosem. A może był to lot w przestworza, a nie zejście na ziemie. Bo domestos nie omalże lał się litrami, i nawet nie chcę nic mówić o jego zapachu... Było ciężko.

W poniedziałek minęły dwa miesiące odkąd tu mieszkamy. Również dwa miesiące odkąd mieszkamy razem. Jak jest? Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nigdy nie przypuszczałam, że robienie komuś kanapek do pracy będzie mi sprawiać taką przyjemność (co prawda jestem ciekawa, jak długo mi to zostanie). Nigdy też nie przypuszczałam, że na widok pomidorówki mogę się cieszyć tak jak bym wygrała milion dolarów. A wystarczył tylko cały dzień w podróży i na dziadowskim szkoleniu w Wawie, przy czym całą drogę do stałyśmy w pociągu... I wtedy, wracam taka zmordowana, padnięta do domu i co zastaję? M, uśmiechniętego i mówiącego "siadaj, zrobiłem Ci obiad". ;)
Powiecie, że to błahe. Może i tak, i co z tego, skoro właśnie to daje mi radość w życiu.

Czy jest ciężko? Teraz już nie. Chociaż na początku było. Zanim udało mi się odgruzować mieszkanie. Dobra dobra, zanim Nam udało się odgruzować mieszkanie. Minęło trochę czasu. Teraz raz ja posprzątam, raz M posprząta. Czasem ja a czasem On ugotuje obiad ;) Bo chyba najważniejsze jest, żeby sobie pomagać.


Czy można myć krzesła domestosem? - wynajmowane mieszkanie.

Dziś będzie bardzo nie typowy wpis. Jak pewnie część z Was już wie z poprzedniego posta Jest inaczej, przeprowadziłam się z moim M, do wspólnie wynajmowanego mieszkania. Ten wpis będzie poświęcony dziwnym i mniej dziwnym aspektom wynajmowania mieszkania.


  • Czy można myć krzesła domestosem?


Można.
W naszym wynajmowanym mieszkaniu znajdują się typowe ikeowe krzesła, były przykryte różowymi poduszkami na siedzenia, myślę sobie... Wrzucę do pralki i będą czyste... Tak.. (ale o tym w kolejnym punkcie). Wracając do domestosa. Gdy chciałam umyć krzesła. Błagam nie pytajcie mnie czym były ubrudzone.. Gips, farba, tynki i nie wiadomo jeszcze co. Za pierwszym podejściem wzięłam płyn uniwersalny do czyszczenia, nie podziałało, cif, i nic. Mówię, raz kozie śmierć, gorzej nie będzie, w ruch poszedł domestos. Podziałało, plastik przeżył, krzesła wyglądają prawie jak nowe.


  • Ta plama nie zejdzie.


Proszę nie zakładajcie, że jak się upierze, to będzie czyste.. Najprawdopodobniej nie będzie. Ani wcześniej wspomniane poduszki na krzesła, ani pokrycie od kanapy, oczywiście się nie doprało.


  • Tam też może być brudne.


Dowiedziałam się, że miejsca których nigdy nie przypuszczałam może być ogromny syf. Taki którego człowiek nawet się nie spodziewa. Więc warto


  • Po pierwsze umyj szufladkę od pralki. Ale najpierw nic nie jedz.  

Nigdy w życiu nie przypuszczała bym że ktoś może prać pranie w takiej pralce. Ola boga, jak wyciągnęłam szufladkę od pralki, myślałam że umrę. Takiego czegoś nigdy, ale to nigdy nie widziałam.


  • Nie podejmuj pochopnie decyzji o zdjęciu dywanu.

Był dywan, z długim włosiem, na cały pokój. Ale ja wielbicielką dywanów nie jestem. Biorąc pod uwagę rozrzutność mojego M podczas jedzenia, brak dywanu jest też o wiele wygodniejszy. Więc nie wiele myśląc dywan postanowiłam zdjąć. Właścicielka spoko, więc najmniejszego problemu nie było. Znieście go tylko do piwnicy. Mówię ok. Parkiet pod spodem, będzie dobrze. Ale nie spodziewałam się niespodzianki po poprzednim właścicielu..Gruz, tynk i farba na podłodze.. Nie pytajcie ile godzin to czyściłam. Co prawda nadal nie wygląda idealnie, bo został zapastowany dopiero raz. To ile raz chciałam się wycofać, to ile razy wątpiłam, że będzie dobrze jest niezliczone. Ale na szczęście jest dobrze. :)

  • Zawsze miej coś dla gości.

Pewnie nie uwierzycie, ale to dość ważne, bo znajomi będą wpadać bez zapowiedzi. Zawsze warto mieć coś co można na szybko przygotować, albo chociaż ciasteczka. ;) Pewnie część z Was się z tym nie zgodzi, ale dla mnie to ważne, uwielbiam jak ktoś przychodzi i lubię ugościć, cóż taka natura, U mnie nie funkcjonuje powiedzenie "Gość w dom, cukier do szafy".


Ale wiecie co jest najważniejsze, że pomimo tych paru niedogodności i paru trudności, jestem bardzo szczęśliwa. 

Jest inaczej!

Jakiś czas temu pisałam, że Będzie inaczej, teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że na prawdę jest inaczej. Zupełnie inaczej. Właśnie siedzę w nowym mieszkaniu, wspólnie wynajmowanym z moim M. Piję ciepłą herbatę z ukochanego kubka, patrzę na wspólne zdjęcie, słucham radia i czekam aż pralka skończy prać. Ale w tym momencie jedno jest najważniejsze, jestem szczęśliwa. 

Przestało nawet być ważne, że po przeprowadzce przez dwa dni nie byłam w stanie dotknąć kolan, ani wierzchu stóp od szorowania parkietu. Takie kobiece widzi mi się, że bez dywanu będzie lepiej. ^^ Ważne jest to, że po powrocie z całodniowego szkolenia w Warszawie, gdy wróciłam, dostałam buziaka i pomidorówkę. 

Co z tego, że lustra są krzywo powieszone, co z tego, że krzesła szorowałam domestosem bo niczym innym nie dało się ich doczyścić, co z tego, że nie wszystko jest idealnie, co z tego? Mam wrażenie, że zupełnie nic. Owszem kosztowało mnie to mnóstwo pracy i dłonie które do niczego się nie nadają, bo schodzi mi z nich skóra jak z węża. Ale to w tej chwili chyba jest najmniej ważne. 


Pamiętaj, nie wszystko musi być idealnie, wszystko musi być tak, żebyś TY była szczęśliwa./ był szczęśliwy.



Trzymajcie kciuki, żeby wszystko było dobrze ;) A ja małymi krokami szykuje się do powrotu do bardziej merytorycznej strony bloga. 
Będzie inaczej!

Będzie inaczej!


Cześć!
Od dziś będzie inaczej. Nie od jutra, nie od poniedziałku, nie od nowego miesiąca, nie od początku nowej pory roku, nie od lata, nie od wakacji, nie od (...). OD DZIŚ! Od dziś będzie inaczej!
Co z tego, że jest piątek, co z tego, że 11:11, co z tego że 31.03. Co z tego, że 11 dni po pierwszym dniu wiosny, co z tego, że 14 tygodni od rozpoczęcia roku. Co z tego? Co z tego, że może i jest to najgłupsza pora na zmiany? Nic. Nic, właśnie dlatego, że od dziś będzie inaczej. Po mojemu.

Karty stałego klienta -  warto?

Karty stałego klienta - warto?


Czym są karty stałego klienta?

Są swojego rodzaju przywiązaniem do sklepu. Najczęściej wiążą się ze zniżkami, nagrodami lub innymi profitami. W wielu przypadkach aby je założyć musimy wykonać zakupy za określoną minimalną kwotą. Często dzięki podaniu danych docierają do nas informacje o zniżkach jakie firma na ten moment proponuje, lub są wysyłane personalizowane oferty. 

Czy warto?

Jeśli zachowamy zdrowy rozsądek to tak. Jeśli mamy z tym problem i bardzo łatwo nakłonić nas na nieplanowany zakup, czasem lepiej sobie odpuścić.
Przy racjonalnych zakupach, zbieramy najczęściej grosze, możemy zaoszczędzić parę procent lub dostaniemy jakiś gratis. I w takim przypadku karty stałego klienta są opłacalne. 
Ale czasem zdarza się tak, że rzucamy się na promocje, więc jeśli nie chcemy mieć miliona nieplanowanych wydatków to warto ostrożnie podejść do zakładania kart stałego klienta. Po prostu sami ze sobą musimy porozmawiać czy nadajemy się na posiadaczy kart ;)

Czy i jakie karty posiadam?

Posiadam wiele kart stałego klienta. Najczęściej takie, które ułatwiają mi życie. Jeśli na przykład nie muszę zachować paragonu bo wszystkie transakcje zapisują się na karcie, to super! Jeśli dostaje zwrot jakiejś części zakupu na kartę którą później mogę zapłacić, fajnie. Czasem zbieram punkty którymi mogę później mogę dopłacić do konkretnych produtów. Mnie to nic nie kosztuje, a zawsze mogę zaoszczędzić. Co z tego, że to tylko 30 gr. Ale tu 30, tam 30 i już jest na jabłko ;)


Karty które posiadam:

  • Auchan - tzw. karta skarbonka. Przy zakupie produktów oznaczonych etykietą mam zwrot iluś procent na kartę, później gotówką z karty mogę zapłacić lub dopłacić do zakupów. 
  • Yves Rocher - karta z pieczątkami, za każde wydane 10 zł, otrzymuje jedną pieczątkę, pieczątki mogę wymienić na dowolne produkty ze sklepu. Dodatkowo otrzymuje oferty zniżkowe, no 30 - 50 % na dowolny kosmetyk i gratisy (kosmetyczka, torba, pełnowymiarowe kosmetyki).
  • Szachownica - tak naprawdę skusiła mnie możliwość przechowywania paragonów na karcie, więc w razie reklamacji nie muszę mieć paragonu, wystarczy karta. Dodatkowo w określonym tygodniu za zakup określonych rzeczy mam zwrot iluś procent wydanej gotówki na kartę.
  • Hebe - zniżki na poszczególne kosmetyki oraz usługi.
  • Ikea - Zniżki na określone produkty, zniżki na posiłki i napoje. Zawsze jestem informowana o nowych katalogach i ofertach za pomocą e-maila i smsa :)
  • Super Pharm - za zakupy zbieram punkty, którymi mogę dopłacić do produktów. Dostaje informację na e-mail i sms o promocjach.
  • Tesco - zniżki na towary, za zakupy zbieram punkty które są wymienne na kwotowe bony rabatowe + specjalne zniżki.
  • MC Cafe - za zakup kawy zbieram naklejki, 6 kawa gratis.

Wiem, że wiele sklepów oferuje różnego rodzaju karty. Najczęściej (o ile nie niesie to za sobą jakiś konsekwencji, np. konieczności robienia zakupów) jestem chętna do założenia karty. Nic nie tracę a czasem mogę zyskać. 
Gdy wybieraliśmy się na majówkę dzięki karcie w Tesco zaoszczędziłam ponad 8 złotych. Niby to nie dużo, ale zawsze 8 zł do przodu ;)

Ja wszystkie karty z których korzystam zawsze noszę w portfelu. Swojego czasu miałam specjalne etui na karty, ale zawsze gdy zmieniałam torbę zostawało w domu. Więc i tak nie miałam ze sobą kart. A w portfelu moją swoje miejsce i są zawsze przy mnie. 

A Ty, jakie masz zdanie o kartach stałego klienta? W jakich sklepach je posiadasz i dlaczego?
Zejdź, kurwa, z tego roweru!

Zejdź, kurwa, z tego roweru!


Wszystko pięknie i ładnie. Wiosna, lata, ciepło, słońce świeci, ptaszki ćwierkają. W Łodzi pojawiły się rowery miejskie. I każdy (prawie każdy, szersze informacje tu) kto założy kartę może sobie taki rower wypożyczyć. Niby super, niby mogłyby być mniejsze korki, bo część osób przesiądzie się z aut na rowery. Łódź taka rozkopana, że w sumie rowerem łatwiej.
Wielki powrót!

Wielki powrót!


Cześć!

Wróciłam, teraz już tak na stałe. Z nowym szablonem bloga (dzięki ogromnej pomocy Karoliny), z nową nazwą i z nowymi siłami do działania. Z nowym sposobem komentowania, z nowymi pomysłami. Z małą ilością wcześniejszych postów na blogu.

Słowem wstępu.

Jestem Magda, mam 21 lat. Różne blogi wędrowały przez moje życie od wielu wielu lat. Zaczynałam od photobloga, później prywatnego bloga, następnie przyszła pora na tego, było wiele zawirowań łącznie z pozostawieniem go i przeniesieniem się na wordpress. Aż nastąpił powrót ;) Mam nadzieję, że już na stałe ;)

O czym będzie?

O wszystkim ale nie o niczym. Tak jak poprzednio, pojawi się rozwój, parę postów o organizacji (już myślę, jak ma wyglądać nowa wersja mojego kalendarza), na pewno będzie coś o zdrowiu i urodzie (jako kobieta, nie wierzę, że nie pojawi się tu jakaś recenzja super-turbo produktu),  będą szybkie przepisy, coś z mojego graficznego wykształcenia, no i na pewno będzie po Łódzku!

Miłego dnia!

Zapraszam do obserwowania, na fb i inne takie. A teraz Miłego dnia i buziaki ;*
Copyright © Altruistka , Blogger