Aplikacje z których korzystam.

Aplikacje z których korzystam.



W dzisiejszych czasach to nic dziwnego, że nie wychodzę z domu bez telefonu. W moim przypadku ma to dość duże znaczenie i pomijam tu łatwość kontaktu z innymi i możliwość przeglądania social mediów. Bez telefonu zapomniałabym o połowie rzeczy i pewnie byłabym już mamą. Ach co ta technologia robi z człowiekiem.

Aplikacje z których korzystam:

Cover art
Kalendarz Miesiączka - tak, właśnie ta aplikacja ratuje mnie przed byciem mamą. Ma idealną funkcje przypominania o konieczności wzięcia tabletki. Wygrywa nad budzikiem tym, że dopóki nie odznaczę, że tabletkę wzięłam powiadomienie będzie się cały czas wyświetlać. A wiadomo, nie w każdym momencie tabletkę można wziąć, drzemka w budziku też dzwoni co jakiś czas. A tu jeden sygnał o danej godzinie, a później cały czas wyświetlające się powiadomienie. Wiem, że ta aplikacja ma mnóstwo innych funki, ale mnie służy do wpisywania dat okresu i pamiętania o tabletce.



Cover art
GG - tak jest jeszcze ktoś kto z tego korzysta :D haha. Jak część z Was wie mój M pracuje w delegacji. Co za tym idzie jest sporo poza domem. Na jego telefonie z Windowsem nie do końca dobrze działa mesenger, a lubimy być w kontakcie. Czemu gg, a nie SMS-y pomimo, że i tak mamy je darmowe? Szybciej widać wiadomość, można wysyłać niezliczoną ilość zdjęć :)






Cover art
Messenger Lite - działa o wiele szybciej, mniej obciąża pamięć, a niestety Facebook wprowadził takie ograniczenie, że nie da się pisać na telefonie wiadomości nie mając zainstalowanej aplikacji Messenger ;x co za dupa. Nawet przez przeglądarkę się nie da. A co do Facebooka, to pewnie część Was zdziwię, ale nie mam ich aplikacji, nie potrzebuje ;) Jeśli mam potrzebę zalogowania się na facebooka to robię to przez przeglądarkę.




Cover art


Gmail  lubię być na bieżąco z e-mailami. Od razu wiem, że już mogę zapłacić fakturę bo właśnie spadł mi na e-mail. Mogłam Wam szybko wysłać nagrody za udział w konkursie, bo na bieżąco widziałam Wasze dane i nie musiałam spisywać ich na kartkę, której znając moje szczęście zapomniałabym z domu. Ostatnio nawet tata podsyłał mi dane jakie tusze mam kupić do drukarki. Wystarcza, że pokazuje panu sprzedawcy a on dobiera takie jak potrzeba i nie ma, że źle powiedziałam, pomyliłam kolejność albo cokolwiek bo myślałam o czymś innym.


Cover artDysk Google - korzystam i na telefonie i w komputerze, a właściwie częściej w komputerze, ale czasem potrzebuje mieć podgląd na dane pliki również na telefonie. A dzięki dyskowi nie muszę się martwić że zajmuje pamięć, że trzeba znaleźć kabel, że telefon nie chce połączyć się po bluetooth-ie. Mam wszystko przy sobie. Jednocześnie bardzo z tą aplikacją wiąże się kolejna:






Cover artZdjęcia Google - czemu uwielbiam? Bo mam ustawione, że zapisuje mi każde zdjęcie które zrobię telefonem. Gdy chce dodać jakieś zdjęcie na bloga, a robię je telefonem, nie muszę szukać kabli kombinować. No i dodatkowo nie boje się, że szlag trafi telefon i szlag trafi zdjęcia. ;)







Cover artKalendarz Google - zapisuje w nim wszystkie wizyty u lekarza, nawet te które są zaplanowane za 5 miesięcy, bo wcześniej nie ma miejsca... Tak, kocham NFZ. Godziny pracy, dzięki czemu nie mam problemu gdy ktoś ze znajomych pyta "jak pracujesz xx?" Sięgam po telefon i wiem wszystko. Co lepsze, przypomina mi, że za godzinę mam być w tym i w tym miejscu. Wystarczy, że wpiszę adres w dane wydarzenie. 





Cover art

Alior Mobile - nie powiem, że jest to najlepsza aplikacja, ale jest bardzo potrzebna. Dzięki niej mogę na bieżąco sprawdzić, czy przyszedł przelew, mogę przelać pieniądze na konto oszczędnościowe. Sprawdzić czy nie ściągnęło mi pieniędzy z konta dwa razy jak płaciłam kartą.







Cover art
mobileMPK - bez tej aplikacji nigdy nie widziałabym gdzie się przesiąść, na co, na którym przystanku, tak żeby zdążyć, tak żeby być jak najszybciej w domu. Dodatkowo mam zapisane ulubione przystanki oraz grupy przystanków i wystarczy, że kliknę "Dom -> Praca" i wiem z którego przystanku, który autobus/tramwaj mam najszybciej.






Cover artGoogle Keep - bez tej aplikacji bym zginęła. Jest w niej wszystko! Dosłownie wszystko! Od listy zakupów, przez listę rzeczy do zrobienia (tą mam przypiętą w formie widżetu na ekranie głównym). Mam tutaj przepisy rzeczy które chcę zrobić do jedzenia, ale też takie z których regularnie korzystam. Są tutaj pomysły na posty na blogu, jak i zarysy niektórych, czasem nawet całe wpisy tu tworzę. Zbieram materiały do postów oraz ciekawe linki. Nie rozłączna. Są tu fragmenty ustaw, badań naukowych. Wszystko co czasem się przydaje. Łącznie z danymi do przelewu ;) Wszystko w jednym. Organizuje się dzięki tej apce.


Cover artInstagram - no tak facebooka nie mam ale bez instagrama chyba bym się nie obyła. Uwielbiam i chociaż częściej posługuje się stois niż dodaje zdjęcia korzystam z niego praktycznie codziennie ;) Z tego miejsca mogę Was zaprosić na mój profil.
Cover art









Gboard - klawiatura google. Mój kochany Acer niestety posiada bardzo lipną systemową klawiaturę. Co prawda jest dostosowana do bardzo, ale to bardzo dużej ilości języków. Ale pisanie na niej sprawia kłopot, szczególnie jak chce się dodać polskie znaki, bo trzeba wybierać między znakami innych języków. Stąd prostrza, ładniejsza i bardziej praktyczna w moim przypadku klawiatura, zawierająca nawet popularne emotki ;)











A Ty? Jakiej aplikacji używasz najczęściej?



Kupiec!

Kupiec!


Jakiś czas temu zostałam ambasadorką marki Kupiec, dzięki tej współpracy powstał przepis na Koktajl na jesień. Który notabene stał się jednym z moich ulubionych jesiennych napoi. No dobra poza gorącą herbatą z imbirem, pomarańczą i goździkami. W zimowe wieczory tego nic nie przebije. 


Po jakimś czasie pojawiła się u mnie wielka paczka #ZdrowaRadoscZycia. A w niej wiele niespodzianek. Przyznaje się bez bicia, że nie wiedziałam, że kupiec posiada tak wiele różnorodnych produktów. Od wafli ryżowych, ryżowych w czekoladzie, przez wafle kukurydziane, płatki owsiane, jaglane, kasze aż po ryże. 

Do tej pory przetestowałam wafle ryżowe w czekoladzie, a właściwie przetestował je mój M. Haha. Są wyśmienite! Ale na pewno nie dietetyczne ;D No cóż, przecież nie wszystko musi być mega fit, te są przynajmniej zdrowe. 
Ryż, jak dla mnie hmy... Ryż to ryż, szybko się gotuje i nie rozpuszcza się torebka, co niestety przy innych markach się zdarza.
Urzekły mnie małe opakowania wafli, dzięki czemu mogę je zabrać wszędzie. Urzekły mnie tak samo jak kiedyś sucharki w małych opakowaniach haha. Swoją drogą czy ktoś tak jak ja uwielbia te sucharki?
Płatki czekają na lepsze czasy, jak znajdę trochę czasu by wreszcie zrobić domową granole, bo ta z ostatniej produkcji już się kończy i zaraz nie będę miała co jeść. Jak wszystko się uda, i nie będę jej robić w środku nocy, gdzie żadne zdjęcie nie chce wyjść to na pewno pojawi się też przepis ze zdjęciami.


Leniwe - przepis idealny

Leniwe - przepis idealny




Nie ma to jak szybki, tani i pyszny obiad. Dziś na pierwszy ogień idą leniwe, czasem nazywane kluskami twarogowymi lub po prostu kluskami leniwymi. U mnie w domu, skrótowo LENIWE. Nazwa ma wiele wspólnego z procesem przygotowania. Obiad dla dwóch osób nie zajmie nam więcej niż 20 minut. Łącznie z posprzątaniem po wszystkim ;)

Składniki:


  • 250 gramów twarogu (najlepiej sprawdza się tłusty)
  • 1 jajko
  • 1/2 szklanki mąki
  • szczypta soli
  • bułka tarta
  • łyżka masła (margaryny)
  • łyżka cukru

Przepis:

Wstawiamy wodę w garnku. W tym czasie wbijamy jajko do miseczki, bełtamy. Dodajemy ser, szczyptę soli i rozgniatamy aby nie było grudek. Można widelcem, można praską do ziemniaków. Można też przepuścić ser, przed zmieszaniem z jajkiem, przez maszynkę, ale wtedy czas przygotowania i sprzątania się wydłuży. Dodajemy mąkę i mieszamy aby wszystko dobrze się połączyło. Podsypujemy odrobiną mąki blat, wykładamy ciasto, odrobinę ugniatamy, dzielimy na kawałki z których formujemy wałeczki i kroimy pod ukosem. W między czasie na rozgrzaną patelnie (suchą!) sypiemy bułkę tartą aby się zarumieniła, wtedy dodajemy łyżeczkę masła (margaryny) mieszamy i wyłączamy gaz. Leniwe wrzucamy do wrzącej wody, od wypłynięcia gotujemy około minuty. wyciągamy. Wykładamy na talerz posypujemy bułką i odrobiną cukru i jemy ;) Smacznego.


A Ty, lubisz leniwe? Robisz?

Cele na Grudzień.

Cele na Grudzień, ale chyba najpierw powinnam się rozliczyć z planów i celi na listopad?
  • Wrócić do regularnego blogowania! (nowy post w każdy piątek, oraz wtorek).
  • Wystawić i sprzedać ubrania których już nie noszę. (no cóż, wystawiłam, ale niestety nie wszystko udało się sprzedać.)
  • Kupić ciepły i przytulny sweter.
  • Nie zapomnieć o złożonej reklamacji.
  • Przygotować min. 2 posty na grudzień, żeby mieć coś w zapasie, na ciężki czas w pracy.
  • Zrobić coś pysznego z dyni (znacie jakieś ciekawe przepisy?).
  • Wybrać się minimum raz z na spacer z aparatem. (pogoda nie dopisała, zdjęcia były tylko w domu.
  • Wstawić post konkursowy (nawet udało mi się już zrobić zdjęcia nagród).
  • Przygotować prezent.
  • Ogarnąć dokładnie zasady działania PayPala.
  • Popracować na stronach które mam zapisane.
  • Przeczytać minimum jeden rozdziała książki "Magia Sprzątania w praktyce".

Zielone - udało się
Żółte - prawie
Czerwone - ;(



Cele na Grudzień:


  • Wytrwać w regularnym blogowaniu.
  • Zrobić pasztet z soczewicy!
  • Spędzić trochę czasu z bliskimi.
  • Zrobić obrazki do włożenia do kubków termicznych.
  • Kontynuować aromaterapię.
  • Ubrać choinkę z moim M.
  • Zrobić prezenty dla znajomych (czas się kończy, pomysł jest genialny ale brakuje nam jednego elementu ;(()
  • Stworzyć świąteczną playliste.
  • Zaplanować sylwestra. Bo na razie jest, hmy, w rozsypce.
  • Przygotować dla Was tajny projekt. graficzny (od co, taki prezent na nowy rok)
  • Zrobić coś z za dużą ilością kosmetyków (tylko co, macie jakiś pomysł?)  
A jaki jest Twój NAJWAŻNIEJSZY cel na Grudzień?



Gwara Łódzka #5 + rozstrzygnięcie konkursu

Gwara Łódzka #5 + rozstrzygnięcie konkursu



Dziś dość nietypowo, bo nie będzie już pojedynczych słów i ich znaczeń a pojawią się zdania które wygrały w konkursie w poprzedniej części Gwary Łódzkiej.

Zwycięskie zdania:

Przed wyjściem z domu zjadłam zalewajkę, założyłam ciepłą kurtkę zapinaną na ekspres, włożyłam swoje kulosy w świeżo wypastowane szuwaksem buty i poszłam na tramwaj, gdzie złapały mnie kanary, a ja zapomniałam swojej migawki. (Klaudia Blogerka)

Zaczęłam wtrajlać brzuszek ze sznytką, a do tego jakieś drygle badziewne i chyba właśnie przez nie pojadę do Rygi! (Bellitkaa)


W badylarza famułce wtrajlałam cztujdę i sznytkę z leberką. (Kamila Szymańska)


Zwyciężczynie:

Zestaw 1: Klaudia Blogerka
Zestaw 2: Kamila Szymańska
Zestaw 3: Bellitkaa


Gratuluję i proszę o jak najszybsze przesłanie danych do wysyłki. Im szybciej je otrzymam, tym szybciej nagrody będą u Was. Przypominam również że "Po opublikowaniu wyników, czekam na kontakt od zwycięzców przez 5 dni roboczych."

Poproszę o e-mail na adres Altruistka@pisz.to z danymi:
Konto z którego brałyście udział,
Imię i Nazwisko,
Adres zamieszkania
Ul. Kod pocztowy. Miasto.
W tytule wpisując "Wygrana w Konkursie"
Oraz o napisanie komentarza pod tym postem, z konta z którego brałyście udział z 3 pierwszym znakami adresu e-mail z którego będziecie pisać ;)
Facet w delegacji

Facet w delegacji


Tak się niestety zdarzyło, że obecnie mój M. pracuje w delegacji. Najpierw miał to być krótki wyjazd, zrobił się dłuższy... Wraca co tydzień, czasem co dwa. W domu pojawia się w piątek wieczorem, a w poniedziałek rano wyjeżdża. Jak jest? Słabo. Nie jest to moje marzenie, żeby wracać do pustego domu. Na szczęście M. obiecał mi, że to tylko do Świąt a później zostaje już ze mną. Powiem Wam szczerzę, że mam nadzieję, że tak będzie. 
Nie lubię być sama. Ma to swoje plusy, bo zawsze mam porządek, pozmywane naczynia, dużo czasu na robienie tego co lubię, udało mi się nawet wrócić do Illustratora i stworzyłam dla Was Świąteczne Bileciki do prezentów ;) Ale stanowczo ma więcej minusów. Nikt nie czeka na mnie z pomidorówką w domu, nikt nie zrobi mi herbaty. 
Na szczęście mam znajomych którzy nie pozwalają mi się zanudzić samej w domu. Wpadną, pogadają, popiszą ;) Przyniosą misia żebym nie siedziała sama w domu.

Czasem zastanawiam się jak ludzie mogą mieszkać sami. Ja na dłuższą metę nie dałabym rady. Za bardzo lubię ludzi (no może nie wszystkich, ale stanowczą większość ;)) Na szczęście jeszcze tylko nie całe 4 tygodnie i ani dnia dłużej. Ten weekend mam wolny więc uda nam się spędzić trochę czasu razem. Gorzej jest kiedy pracuję i niestety większość czasu jestem poza domem. No ale cóż, chciało się dorosłości to się ma.

Chyba musiałam Wam się trochę wyżalić, może podzielicie się jakimiś fajnymi sposobami, żeby zająć wolny czas? 

A Wy? Wolicie być same czy z kimś?
Świąteczne bileciki (etykiety) do prezentów

Świąteczne bileciki (etykiety) do prezentów

Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań. No dobra, dzwonków sań jeszcze nie ma, ale śnieg już padał. Co prawda zdaje sobie sprawę, że jest jeszcze listopad, ale z uwagi na to, że ja mam już prawie wszystkie prezenty spakowane i poniosła mnie inwencja twórcza mam dla Was świąteczne bileciki do prezentów.


Jak wydrukować bileciki?

  • Zapisany plik otwórz i wejdź we właściwości drukowania.
  • Upewnij się, że plik będzie drukowany w oryginalnym rozmiarze w orientacji poziomej (A4).
  • Wybierz wyższą gramaturę papieru (np. 200g/m2), jeśli chcesz aby kolory były dobrze odwzorowane zwróć uwagę aby papier był biały (często grubsze papiery są w kolorze ecru).
  • Po wydruku odczekaj chwilę aby tusz wysechł.
  • Aby zrobić dziurki najłatwiej wykorzystać dziurkacz biurowy.
  • Wypisz i przyczep do prezentu ;)


Bileciki (etykiety) wykonałam sama, bez użycia gotowych elementów. Prawa autorskie zastrzeżone. Nie wyrażam zgody na używanie ich w celach zarobkowych, bez mojej zgody.
Babeczki

Babeczki


Czy jest coś jednocześnie prostszego, ładniej wyglądającego, bardziej uroczego i smaczniejszego niż babeczki? Oficjalnie ogłaszam, że nie poznałam takiej słodkości.

Babeczki kakaowe z bananami.

  • 2 szklanki mąki,
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
  • 1/2 szklanki cukru,
  • 2 łyżeczki cukru wanilinowego,
  • 1 jajko
  • 1/2 szklanki oleju,
  • 1 szklanka mleka,
  • 4 łyżki kakao,
  • 2 banany.


Wiem, powinnam napisać, że mokre składki łączymy z mokrymi, suche z suchymi itd.. Ale prawda wygląda inaczej. Wrzucam prawie (bez banana) wszystko do jednej miski i mieszam. Jednego banana rozgniatam widelcem, dodaje do masy i mieszam, a drugiego kroje w kostkę (bardzo różnej wielkości). Nakładam w foremki i wkładam do rozgrzanego piekarnika. Jeśli są to duże (standardowe foremki piekę 25-30 min w 180-200*. Jeśli są to małe foremki 15-20 min w w.w temperaturze.




Przepis jest na czekoladowe babeczki z bananami, ale robiłam już miliony wersji smakowych, z żurawiną, daktylami, słonymi orzeszkami, truskawkami, porzeczkami, kokosem, cytrynowe, zwykłe.
Jedyne co zmieniałam w przepisie, to kakao oraz w tym przypadku banan ;)


A Ty? Lubisz babeczki? Jakie są Twoje ulubione?

Black Friday, Cyber Monday - czemu się tym nie jaram.

Black Friday, Cyber Monday - czemu się tym nie jaram.


Black Friday, Cyber Monday, Happy Days, Happy Hours i prapremiery Black Friday... Tak, a później poświąteczne wyprzedaże (oj przepraszam może powinnam napisać SALE...). Jak dla mnie jest tego stanowczo za dużo, gubię się w tym wszystkim. Myślę, że to pewnie dlatego, że nie jestem wielbicielką zakupów, no chyba, że w Ikei. Stąd mogę nie wychodzić. A jeśli chodzi o zakupy odzieżowe, hmyy, nigdy nie chodzę do sklepu, od tak bez celu, popatrzeć. Nienawidzę.


Czy te wszystkie promocje mają sens?

I tak i nie.
Jeśli mamy coś upatrzonego co chcemy kupić, mamy szanse kupić to coś w bardziej okazyjnej cenie. I przyznaje się bez bicia, że z tej opcji skorzystam. 
Ale jeśli idziemy do sklepu, nic nie potrzebując, tylko dlatego, że są przecież ogromne wyprzedaże. Jest ogromna szansa, że kupimy coś co jest nam zupełnie nie potrzebne, tylko z tego powodu, że przecież jest tanie. Niestety ale często później takich zakupów żałujemy, bo nie potrzebnie wydaliśmy pieniądze. Więc uważam, że takie rozwiązanie nie koniecznie jest dobre. I jeśli już w ten sposób
wybierzesz się do sklepu to przed zakupem pomyśl, "Ale czy na prawdę jest mi to potrzebne, czy chce to kupić tylko dlatego, że jest tanie?".

Często patrzymy, że zaoszczędzimy xx złotych jak kupimy daną bluzkę, której kupić nie planowaliśmy. A tak na prawdę nie kupując jej zaoszczędzimy więcej. A kolejna taka sama bluzka nie będzie leżała w szafie.

Co kupię?

Prezent, który już mam upatrzony ;) I nic więcej. Bo nie mam takiej potrzeby.


A Ty, jaki masz stosunek do tych wielkich wyprzedaży?


PS. Przypominam o konkursie.
Gwara Łódzka #4 + KONKURS nie tylko dla Łodzian

Gwara Łódzka #4 + KONKURS nie tylko dla Łodzian


O tym czym jest gwara, jaka jest Łódzka i wszystkim innym na temat gwary pisałam w pierwszej części serii o Gwarze Łódzkiej, później pojawiła się druga i trzecia. Dziś przyszłam pora na kolejną część, słów oraz zwrotów, mniej lub bardziej znanych dla rodowitych Łodzian, przyjezdnych oraz wszystkich którzy pragną dowiedzieć się czegoś nowego.


badziewie – słabej jakości
brzuszek – surowy boczek (element mięsny)
boba – papierowy latawiec
bystro – prędko
cztujda – gęsta zupa
dulawka – lufka do papierosów
gołda – wódka
jechać do Rygi – wymiotować
kanar – kontroler biletów MPK
naród – zmiana znaczeniowa słowa, ograniczająca się do grupy np. z danej dzielnicy.
robociarz – robotnik
rolwaga – wóz konny służący do przewożenia złomu
szlajać się – włóczyć się
szuwaks – czarna pasta do butów
urobić – przeciągnąć kogoś na swoją stronę
wtrajlać – jeść łapczywie
wychatrać – wyrwać
wygódka – ubikacja

Aby wziąć udział w konkursie należy:
- być obserwatorem bloga,
- wykonać zadanie konkursowe,
- być obywatelem Polski oraz mieć ukończone 18 lat (ewentualnie zgodę rodziców)


Zadanie konkursowe:
Napisz w komentarzu jedno zdanie z użyciem minimum 3 słów z Gwary Łódzkiej. 
(możesz skorzystać z wcześniejszych postów z serii Gwara Łódzka)
+ dopisz numer zestawu który chcesz wygrać.

  1. Żel pod prysznic Kokos
    Mleczko do ciała Mango&Kolendra
  2. Perfumowane mleczko do ciała QQ
    Pomadka do ust czerwona
  3. Perfumowane mleczko do ciała QQ
    Płyn micelarny Hydra Vegetal (nawilżający)

Konkurs trwa od 14.11.2017r. do 30.11.2017r. do północy. Komentarze opublikowane po tej dacie nie będą brały udziału w konkursie. Wyniki konkursu zostaną opublikowane na blogu w nowym poście nie później niż 3.12.2017r. Każdy uczestnik może opublikować tylko jedno zgłoszenie. Po opublikowaniu wyników, czekam na kontakt od zwycięzców przez 5 dni roboczych (tj. do 8.12.2017r.) Jeśli nie otrzymam danych do wysyłki paczki zastrzegam sobie prawo do wybrania innego zwycięzcy lub rezygnacji z wysyłki nagrody. Biorąc udział w konkursie wyrażasz zgodę na opublikowanie Twojego zdania konkursowego na moim blogu w poście z rozstrzygnięciem konkursu.
Koktajl na jesień

Koktajl na jesień


Jesień pełną parą. Deszcz, wiatr, mgła oraz coraz niższa temperatura. Jak nie dać się przeziębieniu i dodać sobie energii oraz chociaż odrobinę przypomnieć lato?
Zrobić koktajl. Przepis jest banalnie prosty a dostarczy nam wiele witamin.

Składniki:

Owoce leśne mrożone. (około pół szklanki)
Banan (1 sztuka)
Imbir (około 1 cm grubości kciuka)
Zielona herbata (1 szklanka)

Owoce leśne, banan i imbir blendujemy. W szklance zaparzamy zieloną herbatę, gdy ostygnie łączymy wszystkie składniki, przelewamy do szklanki/butelki i smakujemy ;)

Imbir: pobudza, przeciwdziała mdłością (również w chorobie lokomocyjnej), przyspiesza metabolizm, zwiększa apetyt, wzmacnia odporność.

Banan: jest źródłem energii, zawiera błonnik (ułatwia trawienie)

Owoce leśne: naturalny lek na przeziębienie, zmniejszają kruchość naczyń krwionośnych

Zielona herbata: oczyszcza organizm, pobudza i orzeźwia, hamuje wchłanianie cholesterolu.

Koktajl jest idealny nie tylko do wypicia rano po/zamiast śniadania. Ale również żeby swoją porcje witamin zabrać ze sobą do pracy/szkoły czy gdziekolwiek gdzie się wybieramy.

A jaki jest Twój ulubiony koktajl?
Gwara Łódzka #3

Gwara Łódzka #3


O tym czym jest gwara, jaka jest Łódzka i wszystkim innym na temat gwary pisałam w pierwszej części serii o Gwarze Łódzkiej, później pojawiła się druga. Dziś przyszłam pora na kolejną część, słów oraz zwrotów, mniej lub bardziej znanych dla rodowitych Łodzian, przyjezdnych oraz wszystkich którzy pragną dowiedzieć się czegoś nowego.

angielka – bułka paryska
bigiel – tłum, zgiełk, miejsce spotkań (pierwotnie nazwa krańcówki /zob.niżej/ tramwajowej na
Bałuckim Rynku – w pobliżu dużego targowiska)
brecha – łom
czarne – rodzaj krwistej kiełbasy, także zupa zaprawiana krwią drobiową (najczęściej z kaczki)
drygle – zimne nóżki (garmażeryjne)
dudy – płucka (podroby)
kontrol – kontrola biletów w środkach komunikacji miejskiej
krańcówka – pętla linii tramwajowej lub autobusowej
migawka – bilet okresowy komunikacji miejskiej
piórnica – wspólne darcie pierza
przylepka – piętka chleba (krańcowa)
sznytka – kromka chleba
szten – latawiec z listew i bibuły
sztyca – drąg, podpora
z miasta Łodzi – konstrukcja składniowa przestrzegana przez łodzian starszej daty, zamiast wyrażenia z Łodzi – nasuwającego skojarzenie ze złodziejem.

A Ciebie, które słowo najbardziej zaskoczyło?
Cele na Listopad

Cele na Listopad


Co prawda listopad już się rozpoczął, ale wcale nie oznacza to, że jest za późno by wypisać cele które chcę zrealizować właśnie w tym miesiącu. Listopad zaczął się bardzo melancholijnie i pewnie po części stąd pojawiło się opóźnienie z wypisaniem mniejszych i większych celi. Przechodząc do meritum.

Cele na Listopad:


  • Wrócić do regularnego blogowania! (nowy post w każdy piątek, oraz wtorek).
  • Wystawić i sprzedać ubrania których już nie noszę.
  • Kupić ciepły i przytulny sweter.
  • Nie zapomnieć o złożonej reklamacji.
  • Przygotować min. 2 posty na grudzień, żeby mieć coś w zapasie, na ciężki czas w pracy.
  • Zrobić coś pysznego z dyni (znacie jakieś ciekawe przepisy?).
  • Wybrać się minimum raz z na spacer z aparatem.
  • Wstawić post konkursowy (nawet udało mi się już zrobić zdjęcia nagród).
  • Przygotować prezent.
  • Ogarnąć dokładnie zasady działania PayPala.
  • Popracować na stronach które mam zapisane.
  • Przeczytać minimum jeden rozdziała książki "Magia Sprzątania w praktyce".


Dobra, tyle wystarczy, bo co za dużo to nie zdrowo.

Sama długo zastanawiałam się czy takie posty mają jakikolwiek sens. I stwierdziłam, że o wszem, mają i to bardzo duży. Przynajmniej dla mnie. Jestem bardziej zmotywowana, gdy wiem, że ktoś wie co miałam zrealizować, niż gdy sama gdzieś w koncie pomyślę a później zapomnę. 

A jakie są Twoje cele na Listopad?
Lubisz informować o nich innych czy wolisz zachować je w tajemnicy?
Przeprowadzka - moje odczucia po 2 miesiącach

Przeprowadzka - moje odczucia po 2 miesiącach



Na samym początku był cud miód i zachwyt, chwalenie się, że jest inaczej. Później było zejście na ziemie, i czyszczenie krzeseł domestosem. A może był to lot w przestworza, a nie zejście na ziemie. Bo domestos nie omalże lał się litrami, i nawet nie chcę nic mówić o jego zapachu... Było ciężko.

W poniedziałek minęły dwa miesiące odkąd tu mieszkamy. Również dwa miesiące odkąd mieszkamy razem. Jak jest? Jest dobrze, a nawet bardzo dobrze. Nigdy nie przypuszczałam, że robienie komuś kanapek do pracy będzie mi sprawiać taką przyjemność (co prawda jestem ciekawa, jak długo mi to zostanie). Nigdy też nie przypuszczałam, że na widok pomidorówki mogę się cieszyć tak jak bym wygrała milion dolarów. A wystarczył tylko cały dzień w podróży i na dziadowskim szkoleniu w Wawie, przy czym całą drogę do stałyśmy w pociągu... I wtedy, wracam taka zmordowana, padnięta do domu i co zastaję? M, uśmiechniętego i mówiącego "siadaj, zrobiłem Ci obiad". ;)
Powiecie, że to błahe. Może i tak, i co z tego, skoro właśnie to daje mi radość w życiu.

Czy jest ciężko? Teraz już nie. Chociaż na początku było. Zanim udało mi się odgruzować mieszkanie. Dobra dobra, zanim Nam udało się odgruzować mieszkanie. Minęło trochę czasu. Teraz raz ja posprzątam, raz M posprząta. Czasem ja a czasem On ugotuje obiad ;) Bo chyba najważniejsze jest, żeby sobie pomagać.


100 dni bez spodni - podsumowanie

100 dni bez spodni.

Czyli wyzwanie które podjęłam dzięki Ani, wszystkie szczegóły opisała na swoim blogu (klik).
Wyzwanie podjęłam 4.05.2016r i dałam sobie dokładnie rok na wykonanie zadania. Ku mojemu zdziwieniu z jednej strony było to bardzo łatwe a z drugiej strony bardzo trudne wyzwanie. Bo niby co to za sztuka zakładać spódniczkę zamiast spodni? No niby żadna, ale jednak. Trzeba się do tego przyzwyczaić i trzeba poświęcić trochę czasu bu do spódniczek dopasować odpowiednie bluzki. Z sukienkami sprawa jest odrobinę prostrza, ale zostaje jeszcze dobór odpowiedniej kurtki itp.







Co dało mi wyzwanie?

Pokochałam swoje ciało. Wiem, brzmi dziwnie. Ale mam wrażenie, że właśnie to dało mi to wyzwanie. Rzadko chodziłam w sukienkach i spódnicach, bo nie bardzo przepadałam za swoimi nogami. Tutaj byłam niejako zmuszona przez samą siebie do takiego a nie innego ubioru. I okazało się, że wcale nie jest to takie straszne, i ludzie wcale nie patrzą na mnie jak na inną.
Zaczęłam dbać o skórę. Zima to zima, zakłada się rajstopy, żeby nie zamarznąć. Ale lato to już zupełnie inna bajka. Przecież trzeba zadbać o skórę która zaraz będzie odsłonięta a nie przykryta jak zawsze długimi spodniami. Dzięki wyzwaniu wyrobiłam sobie nawyk dbania o siebie i o swoją skórę.

Dla kogo?

Dla każdej kobiety która w jakiś sposób chce się sprawdzić oraz przekroczyć granice własnego komfortu. Starszej, młodszej nie ważne. Dla każdej która chce coś zmienić.
Copyright © Altruistka , Blogger